sobota, 27 kwietnia 2013

Niech żyje poezja!



25 kwietnia w Legnicy na wieczorze poetyckim Krystyny Zajko-Minkiewicz było o wiele więcej osób  niż na odbywającym się o tej samej porze spotkaniu z Leszkiem Millerem, szefem SLD. Niezależnie czy można/czy nie można wyciągać z tego dalekoidących wniosków,  fakt ten po prosty cieszy,  bo oznacza, że świat nie do końca zwariował, choć symptomy tego szaleństwa widać gołym okiem.

Otóż pewien modny felietonista teatralny ogłasza, że na tegorocznych Warszawskich Spotkaniach Teatralnych widownie świecą pustkami i na dowód tego publikuje zdjęcie z telefonu komórkowego (!). Zapomina jednak dodać, że tamtegoroczne, - wychwalane oczywiście -  widownie liczyły często 100 miejsc maks, a teraz – przy klasycznym układzie widowni – trzeba zapełnić 600 miejsc w Dramatycznym i ponad 300 na Woli. Ot, drobna różnica, nie zauważona przez dynamicznego felietonistę, bo przecież nie chodzi, żeby coś zauważyć, tylko żeby przywalić. Jak WST robił Maciej było świetnie, a jak robi Tadeusz to musi być fatalnie.

Otóż urzędnicy miasta spotkań, jakim niewątpliwie jest Wrocław, pryncypialnie walcząc o porządek w parkach,  argumentują publicznie, że „Wrocław to nie Japonia” i nikt się nie będzie kładł (to oznaczy opalał) na trawnikach ani – bój się Boga – grillował. Nie ma po to mamy piękne trawniki, żeby ktoś je deptał – tabliczki „Nie deptać trawników!” wciąż leżą w magazynie o tylko czekamy na chwile, żeby je wyciągnąć….

Absurdy świata są stare jak świat. Opisywano je w felietonach, kręcono o nich filmy. Niedawno minęła 40 lat od premiery nakręconego  przez Stanisława Bareję kultowego filmu „Poszukiwany, poszukiwana”. Scena z  przesuwanym na planie nowego osiedla jeziorem jest w nim arcydziełem. Tym bardziej cieszy fakt,  że na poetkę przychodzi więcej osób niż na polityka. Niech żyje poezja! 

wtorek, 16 kwietnia 2013

Legnickie ruiny


Opracowany przez Roberta Urbańskiego przeciekawy, choć mocno smutny dokument….

 1. Kino „Ognisko”- gdzie 5 maja 1945 roku rozpoczęła się powojenna historia dolnośląskiej kinematografii, o czym świadczy tablica wmurowana w ścianę budynku, było przed wojną (wraz z przyległym budynkiem) salą koncertowo-widowiskową (Central-Theater), składającą się m.in. z sali teatralnej, kabaretowej i kawiarni/restauracji. Po wojnie przez pół wieku działało tu kino „Ognisko” (początkowo pod nazwą „Polonia”) oraz restauracja „Polonia”.

2. Browar - budynki browarniczego aglomeratu „Liegnitzer Brau-Kommune” oraz „Liegnitzer Aktien-Brauerei”, wzniesione w latach 60.-70. XIX stulecia. Po wojnie działały tu Zakłady Piwowarsko-Słodownicze Przemysłu Terenowego. Ostatnia butelka piwa opuściła legnicki browar w 1995 roku. Budynki gospodarcze wyburzono, budynki administracyjne niszczeją bezużytecznie.

3. Szkoła przy ul. Skarbka 4  - pochodzący z siódmej dekady XIX wieku budynek, w którym mieściło się Gimnazjum Miejskie, a od 1946 roku szkoła, której nazwy zmieniały się wielokrotnie, stan zaś nieodmiennie się pogarszał, aż do dzisiejszej zapaści.

4. Były Teatr Letni to jeszcze wcześniej Dom Strzelecki w Parku Miejskim – miejsce spotkań legnickiego Bractwa Strzeleckiego (jeden z jego członków miał dokonać w 1813 roku zamachu na nocującego wówczas w mieście Napoleona, notabene w towarzystwie Stendhala) i wystawnych bali. Obecny wygląd gmachu to efekt przebudowy z roku 1928. Po wojnie budynek został przejęty przez Rosjan i używany jako Teatr Letni, a okolicznościowo także sala narad śmietanki dowódczej Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej czy sala balowa. W wolnej Polsce pod pięknie rzeźbionym sufitem podrygiwali bywalcy dyskotek, ale kilka lat temu gmach zamknięto na głucho. Legnicki Teatr wystawiał tu Młodą śmierć Grzegorza Nawrockiego w reżyserii Tomasza Sobczaka (1997). W ramach I edycji Festiwalu Miasto Lit Moon Theatre Company z Santa Barbara (Kalifornia, USA) pokazał tu lekką, rozśpiewaną, „dyskotekową” adaptację Gogolowskiego Ożenku; podczas II edycji wystąpił tu łotewski Teâtris United Intimacy ze spektaklem Męska sprawa.

5. Gazownia - zbudowana w latach 50. XIX wieku, od zawsze pełniła nominalną funkcję.

6. Hala magazynowa starej winiarni przy ul. Krętej jest częścią kompleksu budynków fabrycznych, zajmowanych od ostatnich dziesięcioleci XIX wieku przez zakłady przetwórcze Otto Puchera. Produkcja przetworów z owoców i warzyw, zwłaszcza ogórków i kapusty, była przed wojną silną gałęzią gospodarki naszego „miasta-ogrodu”. Korzystając z gotowej infrastruktury, Polacy już w 1945 roku założyli na miejscu niemieckich fabryk własne Zakłady Przemysłu Owocowo-Warzywnego, które funkcjonowały przez pół wieku.

7. Pałac Nowodworski wraz z parkiem - data powstania nieznana. W XIX wieku teren ten był własnością rodziny Treutlerów, przyjaciół mieszkającego w Legnicy rodu Kummerów, z którego wywodziła się żona słynnego niemieckiego pisarza Theodora Fontanego, Emilia. Fontane miał właśnie w tej posiadłości oświadczyć się swojej wybrance. Dało to początek legendzie tego miejsca. W budynku mieściła się przed wojną restauracja Field Schloss (Zamek Polny) oraz ekskluzywny dom spokojnej starości. Przez powojenne półwiecze demolowali go żołnierze radzieccy. Dziś stoi i niszczeje.

8. Zespół dworski Ludwikowo  (Ludwigshof), ul. Jaworzyńska 199 - powstały w XVIII/XIX wieku kompleks budynków folwarcznych (pałac oraz zabudowania mieszkalne i gospodarcze), po wojnie przejęty przez PGR. Dziś sam pałac wyremontowano, jest siedzibą Agencji Nieruchomości Rolnych - reszta posiadłości niszczeje.

9. Dawny szpital powiatowy, ul. Jaworzyńska - powstały w 1901 roku jako szpital Czerwonego Krzyża, po wojnie szpital położniczy.

10. Klasztor pobernardyński, ul. Chojnowska - wybudowany w XVIII wieku, po wojnie przeszedł w ręce rosyjskie, zwrócony miastu w 1991 roku. Spłonął w 2006 roku, odtąd stoi w ruinie.

11. Była fabryka fortepianów - budynki z ok. 1875 roku. Stanowiły wówczas cząstkę prężnie rozwijającego się przemysłu produkcji tych instrumentów (w 1929 – 8 firm). Należały do firmy Ed. Seiler Pianofortefabrik, istniejącej od 1849 roku. Po wojnie w 1947 powołano tu do istnienia Legnicką Fabrykę Fortepianów i Pianin, w której zrąb kadry stanowili byli fachowcy z zakładu Seilera. Nic dziwnego, że instrumenty marki „Legnica” cieszyły się uznaniem na rynku, także za granicą. Mimo to zakład upadł w 1998 roku.

12. Szpital przy ul. Chojnowskiej - wzniesiony ok. 1869 r.

13. Szpital w Lasku Złotoryjskim, wzniesiony w latach 30. XX wieku na potrzeby Wehrmachtu, po wojnie wojskowy szpital radziecki.

14. Willa przy ul. Rataja - były internat Zespołu Szkół Medycznych, odebrany tej placówce i przekazany na własność PWSZ po to, by - jak widać - stał pusty i niszczał.

15. Sala byłego teatru variétés przy ul. Kartuskiej/Kazimierza Wielkiego - pojawiła się na mapie Legnicy w drugiej połowie lat osiemdziesiątych XIX wieku. Przez kilka dziesięcioleci była restauracją „Zur Wacht am Rhein”. W jej wnętrzach mieściła się scena, na której odgrywano wodewilowe scenki dla gości; później pojawił się także kinematograf. Po wojnie sala służyła Polakom jako świetlica. Odbywały się tu walki bokserskie, zjawiało się objazdowe kino. Transformacja polityczna oddała halę producentom napojów gazowanych, którzy urządzili w niej magazyn, aby po kilku latach zbankrutować.

16. Budynek w oficynie ul. Kościelnej - po wojnie działała tu Odzieżowa Spółdzielnia Pracy „Jedność”. Nie znalazłem informacji na temat przedwojennego przeznaczenia tego budynku.

17. Hale przy ul. Złotoryjskiej/Kilińskiego - zabudowania dawnej cegielni Juliusa Rothera (istniejącej od 1865 r.) i powojennej fabryki kabli Patelec-Elpena.

18. Były budynek Filii Śląskiego Banku Regionalnego we Wrocławiu (Schlesische Landschaftliche Bank zu Breslau), zwany powszechnie a błędnie „Dresdner Bank”, ul. Powstańców Śl., zbudowany w drugiej połowie XIX wieku, po wojnie użytkowany przez wojska radzieckie.

19. Dom przy ul.Wandy 2 - zbudowany w ostatnim ćwierćwieczu XIX wieku Zajazd „Pod Nadzieją” (Gasthof zur Hoffnung”) z salą taneczno-widowiskową, obecnie niszczeje.

20. Byłe kino Kolejarz - przed wojną kino Wintergarten-Lichtspiele, otwarte w 1932 roku centrum z salą kinową, widowiskową, balową. Po wojnie Dom Kultury „Kolejarz”, istniejący aż do czasów transformacji, kiedy to zlikwidowano go ze względu na brak środków.

21. Siedziba Stowarzyszenia Łemków i Zespołu „Kyczera”, ul Z. Kossak - powstały w 1880 roku budynek schroniska „Marthaheim”, po wojnie mieścił w sobie m.in. szkołę nr 10.

22. Była sala teatralna przy ul. Nowy Świat znajduje się w stuletniej kamienicy i jest częścią lokalu, który ma za sobą karierę restauracji dla nazistowskich urzędników, siedziby Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów (z prężnie działającym amatorskim teatrem), PRL-owskiego Wojewódzkiego Domu Kultury, dzikiej giełdy pirackich kaset magnetowidowych w pierwszych latach ustrojowej transformacji, wreszcie zaś – jako ruina – przestrzeni legnickiego Hamleta i inspirowanej Stalkerem Andrieja Tarkowskiego Zony Lecha Raczaka. W 2006 roku, po tryumfie w Gdańsku i podróży po USA miał tu lokalną premierę legnicki Otello. Podczas pierwszej edycji „Miasta” (2007) gruziński Teatraluri Sardapi wystawił tu Przemianę Franza Kafki; podczas drugiej (2009) pokazano Kochającą Hürrem tureckiego teatru Hayal Sahnesi.

23. Były hotel kolejowy, ul. Daszyńskiego - jeden z najwybitniejszych przykładów legnickiego modernizmu, wybudowany w latach dwudziestych XX w. na potrzeby policji, mieścił biura Gestapo, areszt i schronisko dla bezdomnych.

24. Sala gimnastyczna przy ul. Orzeszkowej z ok. 1905 r.

25. Koszarowce przy al. Rzeczypospolitej z byłem Klubem Garnizonowym przy ul. Bielańskiej - koszary radiotelegrafistów, wybudowane w przeważającej części jeszcze przed I wojną światową. Po wojnie mieścił się tam urząd wojewódzki, a po jego przeprowadzce do Wrocławia Centrum Wyszkolenia Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, przekształcone już w 1946 r. na Szkołę Oficerską KBW, działającą przez dwie dekady. Na jej miejsce powołano szkołę dla wojsk łączności, do 1997 roku kształcącą fachowy personel i kadrę dowódczą dla całej polskiej armii. Po likwidacji szkoły ostatnie oddziały opuściły budynki koszar w 2007 roku.
Gmach klubu mieścił w sobie m.in. bibliotekę, posiadał też scenę, na której występowała wojskowa orkiestra oraz m.in. Zespół Pieśni i Tańca „Legnica”.




List z Kanady


Dostałem z Kanady taki list i się ucieszyłem. Książkę o „Zielonym Jaśku” – Janie Bielatowiczu – napisałem dawno temu, w „innym” życiu, ktoś jeszcze o tym pamięta?

„Szanowny Panie Dyrektorze,
Dziś dopiero przeczytałem Paska książkę o Janie Bielatowiczu i gratuluję bogatej biografii zasłużonej postaci.
Choć od 1969 roku jestem  w Kanadzie, w latach pięćdziesiątych mieszkałem w Londynie i jako student i początkujący pisarz i redaktor młodych miałem kontakty z Veritasem i Bielatowiczem. Wśród moich papierów, które przygarnęła biblioteka uniwersytecka w Rzeszowie znajduje się 12 listów Bielatowicza.  Odwiedzałem go w redakcji a on zjawił się na moim ślubie w 1954 roku. Wtedy na przyjęciu zwrócił uwagę na specyfikę naszego ślubu, gdy żenił się syn małorolnego chłopa z Opolszczyzny z dziedziczka majątku Poniatowskich na Polesiu. Jego obecność była znakiem przyjaźni dla mnie oraz szacunku dla Teścia, który był redaktorem “Orla Białego” u Andersa. Załączam artykulik, który kiedyś napisałem. Czytając o latach londyńskich w połowie ubiegłego stulecia przypomniał mi Pan Dyrektor tuziny znanych mi postaci, które ongiś stanowiły barwny korowód pamiętnej emigracji.

W Rzeszowie moim archiwum zawiaduje prof. Jolanta Pasterska, Instytut Filologii Polskiej, Al. T.Rejtana 16c, 35-659 Rzeszów. Ona chętnie prześle skany.

Pozdrawiam serdecznie, pozostaję z uszanowaniem
Florian Śmieja”

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Za wczesne święta


Przez ostatnie dni słychać wielkie narzekanie na pogodę. Że zima na Wielkanoc, że wszyscy pójdziemy z torbami,  bo trzeba wciąż ogrzewać mieszkania. Media informują, ostrzegają, biadolą. I tylko panie pogodynki gdzieś się pochowały albo pozamieniały,  bo im wstyd – jeszcze tydzień temu miało być plus 15 na święta. W tej swoistej polskiej debacie publicznej o pogodzie usłyszałem wyraźnie – nie dostrzeżony jednak – glos pewnego starszego pana, że to nie pogoda winna,  tylko święta…za wcześnie. Ów pan,  pełnym przekonania głosem,  wyjaśniał, że jakby święta były normalnie, w połowie kwietnia, to byłoby ciepło, a przez te faneberie z ruchomą porą,  jest jak jest. Rzeczywiście, popatrzyłem w kalendarz i na przykład w 2011 r. Wielkanoc przypadała na 24 i 25 kwietnia, pewnie było cieplej…

Polacy mają znaną powszechnie skłonność do narzekania. Dlatego kłopoty z pogodą w święta są jak znalazł. Jest o czym pogadać przy stole, jest na co zwalić. Do porządkowania skłonność mamy zdecydowanie mniejszą, a nawet rzekłbym żadną, Może więc trzeba zabrać się do roboty i przegłosować (np. w referendum), że Wielkanoc przypada oto w takim a takim terminie? A potem napisać do papieża Franciszka, który przecież codziennie przeprowadza jakąś  rewolucję w kościele katolickim, może więc i ten postulat przyjmie? W ten sposób mielibyśmy szansę-  jako naród polski - przejść do historii, bo historia kocha radykalne, kontrowersyjne, a także zupełnie absurdalne czyny. Stąd faceci, którzy podpalali obiekty użyteczności publicznej (zastanawiam się, czy wobec fatalnych wyników czytelnictwa wśród Polaków biblioteka w Polsce dalej takim obiektem jest?) mają się lepiej od np. ministrów finansów, którzy wprowadzali reformy monetarne. Ich mało kto pamięta, bo to za trudne. Mam więc niejaką obawę, graniczącą z pewnością, że Macierewicz z trotylem w tle będzie mocniej zapamiętany niż Balcerowicz z Vatem.

W każdym razie gdyby nie problemy z pogodą, mielibyśmy o wiele gorsze święta. Odpadłby nam dyżurny temat do rozmowy przy stole.