środa, 5 marca 2014

Putin to nie Rosja, Maciarewicz to nie Polska


Eskalacja konfliktu na Wschodzie pobudziła na nowo już śpiących adwersarzy naszego projektu „Dwadzieścia lat po”. Ni mniej, ni więcej,  twierdzą oni, że nasze wrześniowe spotkanie z Rosjanami, Ukraińcami i Białorusinami było zdradą narodową, a ja osobiście jestem współodpowiedzialny za agresję Rosji na Ukrainę. Pan Bóg jednym daje rozum, drugim odbiera. Jego wola. Machnąłbym może na te głupoty ręką, jednakże moi ulubieni mędrcy z Lubina dotknęli przez przypadek rzeczy ważnej: kwestii do jakiego stopnia jesteśmy odpowiedzialni za to czyni nasze państwo?

Nasze wrześniowy projekt był spotkaniem ludzi, a nie władzy, struktur państwowych. Tylko taka historia mnie i interesuje, tylko taką warto opowiadać. Wojnę w Ukrainą wywołała władza, nie ludzie. Rosja to nie Putin, tak jak Macierewicz to nie Polska. Istotne jest pytanie o zgodę Rosjan na taką Rosję i tu możemy godzinami dyskutować o społecznym przyzwoleniu na taki kraj, o strachu, cechach narodowych i kontekstach historycznych. Ale i o tej na razie grupce odważnych, którzy nie wahali się kilka dni temu zaprotestować przeciw rosyjskiej agresji na Krymie. Wśród tych kilkuset osób był nasz przyjaciel, rosyjski dramatopisarz, Misza Durnienkow. Protest ten okupił aresztem. Ale to że tam się zjawił, że zaprotestował, było jego naturalnym wyborem, wynikało z takiego, a nie innego systemu wartości. Szkoda, że w Rosji jeszcze niewielu taki system podziela.


Ale obarczanie wszystkich obywateli  Rosji winą za to co wyczynia Putin i jego dwór wydaje mi się mocno uproszczoną  wizją świata. Dużo ważniejsze jest wspieranie Rosjan we wszystkich demokratycznych i społecznych projektach, budowanie ludzkich, pozaoficjalnych relacji. Strasznie mało się znamy i strasznie mało rozmawiamy. Jasne, takie wydarzenia jak wojna na Ukrainie nie sprzyjają  nawet  takiej społecznościowej wizji kontaktów. Ale nie dajmy się zwariować. Rosja ma wiele twarzy, nie tylko twarz Putina.