Jarek Rabczenko, prezes
„Arlegu”, jeden z liderów Obywatelskiej Strategii Rozwoju Legnicy 2015-2020,
postanowił wystartować w wyborach na prezydenta Legnicy. Namawialiśmy go
środowiskowo, ma wykształcenie, kompetencje i energię potrzebne do sprawowania
tej funkcji. O jego ewentualnym kandydowaniu portal lca.pl poinformował 2
czerwca. Wieczorem tego dnia - pod informacją o jego kandydowaniu - pojawił się taki oto wpis: „Ja wam mówię, poczekajcie jeszcze kilka dni,
a siła odśrodkowa zdusi ten cyrk legnicki, siła rodem z Warszawki, jeszcze
dzień, może dwa, a wielki Adam M. i jego GW dokończy dzieła zniszczenia PO
kolesi na Arlegu wypasionych”. Następnego dnia, 3 czerwca, red. Jacek Harłukowicz z „Gazety Wyborczej –
Wrocław” zadzwonił do „Arlegu” z pytaniami…
Od tego dnia rozpoczął się
serial „Wyborczej” o „Arlegu”: trzy teksty na lokalnych stronach, tekst w
centralnym wydaniu, w piątek odtrąbiono sukces, to dzięki naszym tekstem
marszałek odwoła zarząd spółki, napisał triumfująco dziennikarz - bo to
przecież media rządzą Polską, one zmieniają
władzę, zarządy, prezesów. Zaś w sobotniej „Wyborczej” red. Harłukowicz postanowił zdecydować kto
może, a kto nie może być prezydentem Legnicy i zaapelował do władz PO, żeby nie
popierały Rabczenki! Z tekstu jasno
wynika, że wcześniejsze teksty miały jeden cel: skompromitowanie Rabczenki oraz
jego środowiska i niedopuszczenie, aby uzyskał on poparcie PO jako kandydat na
prezydenta. Przecieram oczy ze zdumienia: oto dziennikarz opiniotwórczego
dziennika ustawia się po jednej ze stron politycznej walki o fotel prezydenta w
jednym z największych miast na Dolnym Śląsku, emocjonalnie wyraża swoje
poglądy, a opiniotwórcza gazeta bez wahania drukuje jego apele do marszałka
województwa i przewodniczącego PO!
Brakuje mi jeszcze apelu do społeczności Legnicy, żeby nie wspierała i nie wybierała takiego
kandydata na prezydenta, bo ten jest be.
Ale skąd tajemniczy
internauta wiedział o planowanym tekście w „Wyborzcej”? Odpowiedź jest prosta.
Od kilku miesięcy wiceprezydent Legnicy, Dorota Purgal, prawa i lewa ręka
prezydenta Krzakowskiego, onegdaj zasłużona funkcjonariuszka KW PZPR w Legnicy,
kolportuje wśród dziennikarzy i innych osób przygotowany prze siebie materiał
dotyczący „Arlegu”. Wszystko ma tam z góry ustalona tezę, że „Arleg” to sam
przekręt, prawie legnicka ośmiornica. Wszystkie zawarte w tym materiale
„informacje”, tezy, słowo w słowo
powtarza „Wyborcza”, działając właściwie pod dyktando polityczne Krzakowskiego.
To epatowanie liczbami, przetargi, unijne fundusze. Tekstu w piątkowej
„Wyborczej” właściwie nie sposób zrozumieć, tak jest chaotyczny, ale wrażenie
pozostaje, wrażenie przekrętu.
Czytam te teksty i nie
mogę uwierzyć, że ukazały się w „mojej Wyborczej”. Gazecie, która przez 25 lat
budowała dziennikarskie standardy, brała w obronę obywatela przeciw władzy,
walczyła o nową, nowoczesna Polskę. Tymczasem dziś ta gazeta woli
PZPRowską plotkę od merytorycznej
dyskusji, obmawia, obraża, obrzuca błotem porządnych ludzi. Tak, porządnych
ludzi. Znam dobrze Kaśkę Matijczak, Ewelinę Trzeciak. Dorotę Struską, Mariusza Kołodzieja, Maćka
Kupaja, Jarka Rabczenko, Roberta Kropiwnickiego, Mirka Jankowskiego – to są młodzi, dynamiczni, pełni energii
ludzie, którym chce się jeszcze chcieć, chcą zmienić naszą zapyziałą Legnicę na
nowoczesne miasto, godne XXI wieku. Poszli więc na wojnę z PZPRowskim
establishmentem i dostają po głowie za swoja odwagę. Kiedy dziennikarz ma tezę,
nie patrzy na żadną prawdę, wszystko musi się zgadzać z tezą.
Prosty przykład z
brzegu. Jarek Rabczenko pracuje w „Arlegu” od sierpnia 2003 r. Przeszedł
klasycznie amerykańską karierę: od stażysty przez konsultanta, kierownika
zespołu, dyrektora do prezesa. Po drodze współpracował z zarządami województwa
dolnośląskiego, wywodzącymi się z SLD/UW, PIS/LPR/Samoobrony, teraz
PO/PSL/SLD/ODŚ. Tymczasem dziennikarz pisze, że po wyborach parlamentarnych
spółka stała się politycznym łupem PO. Innych faktów nie przytacza, bo nie są
zgodne z tezą. Także tego, że wszyscy wymienieni pracowali w „Arlegu” długo
przedtem nim zostali członkami PO. 250 milionów
zł wywalczonych dzięki dobrze skonstruowanym
wnioskom przez „Arleg” dla dolnośląskich samorządów także nie zgadza się
z tezą. I budowany przez tę spółkę Inkubator Przedsiębiorczości w Legnicy,
który będzie miejscem wsparcia dla małych i średnich firm Już teraz „Arleg”
pomógł w powstaniu ponad 450 podmiotów.
O tym nie przeczytamy w „Wyborczej”,
bo nie służy to tezie o aferze.
Dożyliśmy czasów, w
których media mogą zabić i podnieść
każdego. Narzędzie sprostowania właściwie nie działa, procesy z mediami
narażają każdego na zarzut o ograniczeniu wolności słowa. Odwaga dziennikarzy
jest przeogromna, rzetelność i odpowiedzialność prawie żadna. Moi koledzy z
„Arlegu” padają ofiarą politycznej plotki. Tadeusz Krzakowski od lat jest
mistrzem w uprawianie czarnego pijaru, mistrzem obmowy. Na argumenty nigdy nie
wda się w dyskusję, bo ich nie ma, natomiast w plotce, obmawianiu,
obsmarowywaniu jest arcymistrzem. To wiemy od dawna, sam doświadczyłem tego na
własnej skórze. Szkoda tylko, że w tej wyborczej plotce ochoczo towarzyszy mu
„Gazeta Wyborcza”.
Niedawno Paweł Wróblewski
na blogu „dolnoślązacy.pl” obśmiał nierzetelność i manipulacje dolnośląskiej
„Gazety Wyborczej” i red. Harłukowicza przyznając mu „Złote Ucho…”. Pod tekstem
pojawił się taki oto wpis: „Tak ma Pan słuszność Panie marszałku! Jacek
Harłukowicz ro socjalistyczny dziennikarz i jeszcze typu lat stalinowskich.
Taki co tu zupełne bzdury gada i głosi nieomylność zmuszając ludzi swoim
natręctwem by słuchała go”. Przykro mi – bo czytam „Wyborczą” od 25 lat – ale
to prawda.