wtorek, 18 grudnia 2012

Jak zostałem kibicem Arsenalu?

Nick Hornby w swej znakomitej książce „Futbolowa gorączka” (Wydawnictwo Zysk, Poznań, 2012) opisuje jak został kibicem piłki nożnej : „Zakochałem się w piłce nożnej, tak, jak później zakochiwałem się w kobietach, nagle, niewytłumaczalnie, bezkrytycznie, nie myśląc o bólu i kłopotach, jakie będą temu towarzyszyły” . Opowiadając jak ojciec,  cokolwiek przypadkowo, wziął go na mecz Arsenalu Londyn ze Stoke City (14 września 1969 r.) kończy:  „To właśnie tamto popołudnie zdecydowało – nie było żadnych przeciągających się zalotów, to fatalne zauroczenie już się dokonało, zdążyłem się zakochać w drużynie, która wygrała ze Stoke 1-0 dzięki rzutowi karnemu".

Ja nie wiem,  czemu zostałem kibicem Arsenalu.  
Kiedyś, w innym życiu, kibicowałem mocno lokalnej Tarnovii, o której jeszcze latach 70-tych opowiadano,  jak to 1948 r. grała w I lidze, a jej obrońca Antoni Barwiński, grał nawet w reprezentacji Polski. Pana Antoniego pamiętam jeszcze, jako kibica, z trybuny, jak powtarzał  komentując wyczyny kolegów piłkarzy: „Panie, nie tak, no nie tak!”. Na stadion , położony tuż przy dworcu kolejowym,   miałem  z domu rzut beretem, był nawet taki czas, kiedy z zupełnego bliska, w szatni i na odprawach meczowych, przyglądałem się pracy ówczesnego trenera  Tarnovii, Andrzeja Horby. Nie wiem jak to się stało, ale trener zgodził się, żeby chodził za nim krok w krok. To był sezon 1978/79, miałem wtedy 15 lat, a pan Andrzej to był KTOŚ:  człowiek z piłkarskim życiorysem niebywałym,  przepisuję z kwitów o historii Wisły Kraków: urodził się w 1944 roku, zaczynał jako dziewięciolatek w Kablu Kraków, potem najlepsze lata (a konkretnie sześć, 1960-66) spędził w Wiśle Kraków, następna była Unia Tarnów, Wisła Chicago (!), Tarnovia i w potem znów wyjazd w świat: Falcons Toronto, London City i Croatia… Jako trener do Tarnovii trafił na sezon i to fatalny sezon, bo dzięki jakimś kumoterskim działaczom PZPN nasz klub trafił wtedy do okręgowej ligi śląskiej  i przegrywał z wszystkimi po kolei.  Do Tarnowa przyjeżdżały wtedy silne śląskie zespoły, także Concordia Knurów, gdzie dogrywał, 6 lat po złotym medalu na olimpiadzie w Monachium, Zygfryd Szołtysik. Pan Andrzej był tak zwanym grającym trenerem i jak już zupełnie nam nie szło, wchodził sam z ławki i walił bomby z dwudziestu paru metrów…Jak dziś pamiętam jeden mecz, gdzie 1-0 wygraliśmy z Uranią Ruda Śląska, a bramkę strzelił Henryk Urasiński…Kariera trenerska Horby skończyła się szybko, razem a absurdalnym pomysłem towarzyszy partyjno-piłkarskich, którzy w 1979 roku połączyli w jeden klub trzy tarnowskie drużyny z tradycjami: Tarnovię, Metal i Tamel. To „połączenie” trwało niespełna 2 lata, zmiótł je Sierpień 80, ale Horba trenerem przestał być. Nie wiem,  co się potem z nim stało, zmarł 7 marca 1990 roku, miał 46 lat, więc wiek nie do umierania…Jest pochowany na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie, w grobowcu Jana Matejki…

O miłości do Arsenalu napiszę kiedy indziej.