Ja nie wiem, czemu zostałem kibicem Arsenalu.
Kiedyś, w innym życiu, kibicowałem mocno lokalnej
Tarnovii, o której jeszcze latach 70-tych opowiadano, jak to 1948 r. grała w I lidze, a jej obrońca
Antoni Barwiński, grał nawet w reprezentacji Polski. Pana Antoniego pamiętam
jeszcze, jako kibica, z trybuny, jak powtarzał
komentując wyczyny kolegów piłkarzy: „Panie, nie tak, no nie tak!”. Na
stadion , położony tuż przy dworcu kolejowym,
miałem z domu rzut beretem, był nawet taki czas,
kiedy z zupełnego bliska, w szatni i na odprawach meczowych, przyglądałem się
pracy ówczesnego trenera Tarnovii,
Andrzeja Horby. Nie wiem jak to się stało, ale trener zgodził się, żeby chodził
za nim krok w krok. To był sezon 1978/79, miałem wtedy 15 lat, a pan Andrzej to
był KTOŚ: człowiek z piłkarskim
życiorysem niebywałym, przepisuję z
kwitów o historii Wisły Kraków: urodził się w 1944 roku, zaczynał jako
dziewięciolatek w Kablu Kraków, potem najlepsze lata (a konkretnie sześć,
1960-66) spędził w Wiśle Kraków, następna była Unia Tarnów, Wisła Chicago (!),
Tarnovia i w potem znów wyjazd w świat: Falcons Toronto, London City i Croatia…
Jako trener do Tarnovii trafił na sezon i to fatalny sezon, bo dzięki jakimś kumoterskim
działaczom PZPN nasz klub trafił wtedy do okręgowej ligi śląskiej i przegrywał z wszystkimi po kolei. Do Tarnowa przyjeżdżały wtedy silne śląskie
zespoły, także Concordia Knurów, gdzie dogrywał, 6 lat po złotym medalu na
olimpiadzie w Monachium, Zygfryd Szołtysik. Pan Andrzej był tak zwanym grającym
trenerem i jak już zupełnie nam nie szło, wchodził sam z ławki i walił bomby z
dwudziestu paru metrów…Jak dziś pamiętam jeden mecz, gdzie 1-0 wygraliśmy z
Uranią Ruda Śląska, a bramkę strzelił Henryk Urasiński…Kariera trenerska Horby
skończyła się szybko, razem a absurdalnym pomysłem towarzyszy partyjno-piłkarskich,
którzy w 1979 roku połączyli w jeden klub trzy tarnowskie drużyny z tradycjami:
Tarnovię, Metal i Tamel. To „połączenie” trwało niespełna 2 lata, zmiótł je
Sierpień 80, ale Horba trenerem przestał być. Nie wiem, co się potem z nim stało, zmarł 7 marca 1990
roku, miał 46 lat, więc wiek nie do umierania…Jest pochowany na Cmentarzu
Rakowickim w Krakowie, w grobowcu Jana Matejki…
O miłości do Arsenalu napiszę kiedy indziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz