„Kiedy żyjesz uczciwie, nie dbaj o słowa złych ludzi”. Te słowa rzymskiego polityka i doskonałego mówcy sprzed z górą dwóch tysięcy lat Katona Starszego przyszły mi na myśl po ostatnich zdarzeniach, których byłem mimowolnym uczestnikiem. Chętnie zastosowałbym się do tej rady, gdyby nie szczegół. Stałem się bowiem obiektem bezpardonowego ataku przypominającego precyzyjnie zaplanowany ostrzał artyleryjski. No, cóż… Sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało wchodząc w politykę. Ostatecznie przywołany przed chwilą Katon zasłynął głównie tym, że każde i wygłaszane na dowolny temat wystąpienie w Senacie kończył zdaniem: „A poza tym sądzę, że Kartaginę należy zniszczyć”.
Nie sądzę by ci, którzy powitali nas ostatnio w Lubinie słowami: „Wypier… z Lubina”, „Polityczne prostytutki”, ale także… „Precz z komuną” znali dorobek Katona, ale zachowywali się dość podobnie. Te bluzgi skandowali w tym mieście młodzi zadymiarze, ponoć kibice piłkarskiego Zagłębia, którzy postanowili zablokować przejazd wyborczego „tuskobusa”. Na ordynarnych wyzwiskach się nie skończyło. W ruch poszły także jajka (wielkie dzięki, że nie kamienie). Próbowałem z nimi rozmawiać, ale byłem bez szans. Oni nie chcieli rozmowy. Oni chcieli ją uniemożliwić i to się im udało. Na groteskę zakrawa w tej sytuacji fakt, że ci młodzieńcy – zamykając nam możliwość rozmowy z mieszkańcami miasta - demonstrowali pod transparentem „Wolność słowa”. Zapewne polityczni inspiratorzy tej akcji zacierali ręce, a ci trunkowi pili do rana. Moim zdaniem – przedwcześnie. Jak już zaleczą kaca powinni odrobić parę lekcji historii i pamiętać, że gdy się podkłada ogień można się poparzyć. Niech nikt się nie łudzi, że ci młodzieńcy wyszli na ulicę w spontanicznym odruchu protestu. Działa załadowano bowiem wcześniej i zrobili to zawodowcy. Zacznijmy od cytatu. Ale uwaga! Wszystko jest tu ważne. Zarówno treść, jak i kompozycja.
„Kolejny wielki skandal tej kampanii! KGHM Polska Miedź, spółka z udziałem skarbu państwa, dała 350 tys. zł na promocję spektaklu Jacka Głomba, kandydata PO do Senatu”. Tak już z czołówki zaatakował mnie nowy polityczny tabloid, w którym prawdy jest dokładnie tyle, ile w dawnym radzieckim tytule o tej nazwie. I dokładnie tyle samo, co w tygodniku-matce, wsławionym spiskowymi i krańcowo bzdurnymi, za to bezczelnymi wersjami przyczyn smoleńskiej śmierci polskiego prezydenta ( 1.zamach radioelektroniczny, 2. rozpylona mgła, 3. atak helowy 4. tajny pakt Tusk-Putin, 5… 6… itd.).
Młodsi czytelnicy zapewne nie pamiętają, ale za komuny niezwykle popularne były dowcipy o radiu Erewań. „Drogie radio. Czy to prawda, że na Placu Czerwonym w Moskwie rozdają samochody? Szanowny słuchaczu. Tak, to prawda, ale nie samochody, tylko rowery. Nie na Placu Czerwonym w Moskwie, tylko na Newskim Prospekcie w Leningradzie. I nie rozdają, tylko kradną”. Dokładnie tę samą zasadę gospodarowania prawdą wybrał autor atakującej mnie publikacji.
Faktycznie. KGHM dał pieniądze. Nie na promocję, lecz na wyprodukowanie spektaklu i bezpłatne pokazanie go członkom swojej załogi z okazji jubileuszu 50.lecia firmy. Nie 350 tys. zł, ale 250 tys. zł (pozostałe 100 tys. zł jest na dofinansowanie Festiwalu Teatru Nie-Złego, który z sukcesem zakończyliśmy w miniona niedzielę). KGHM dał kasę nie mnie, kandydatowi do Senatu, ale teatrowi, którym kieruję.
Teraz kilka dodatkowych faktów i dat. Pomysł na teatralną balladę inspirowaną historią KGHM powstał kilka lat temu, za prezesury Wiktora Błądka, który w ostatniej chwili wycofał się z jego wsparcia. W styczniu br. zdecydowałem, że – mimo wszystko - ją zrobimy, bo półwiecze KGHM to dobra okazja. W lutym oficjalnie poinformowałem o tym media, podając roboczy tytuł sztuki i założenia scenariusza, a także datę premiery wyznaczoną na otwarcie (zaplanowanego rok wcześniej na wrzesień br.) Festiwalu Teatru Nie-Złego. 13 lipca poinformowaliśmy publicznie o wsparciu obu projektów przez KGHM. 29 lipca zostałem kandydatem PO do Senatu. 4 sierpnia prezydent Komorowski ogłosił datę wyborów.
Wszystko, co powyżej, znane było autorowi tekstu o „wielkim skandalu w kampanii”. Rozmawiałem z nim. Wiedziałem też – nie jestem naiwny – że to co powiem, nie ma większego znaczenia. Zamówienie było inne. Nie na wyjaśnienie czegokolwiek, ale na bezpardonowy atak zlecony przez konkurentów politycznych. Naprawdę przykro zrobiło mi się dopiero wtedy, gdy wyczytałem, że do tak spreparowanej nagonki przyłączyli się Krzysztof Skóra (PiS), były prezes KGHM, który za swojej kadencji sponsorował teatr jeszcze hojniej (posiadacz - jednego z dwóch zaledwie - oficjalnego tytułu Przyjaciel Teatru Modrzejewskiej) oraz poseł Ryszard Zbrzyzny (SLD), który jeszcze w lutym pomagał nam przy tworzeniu scenariusza jubileuszowego spektaklu. No, cóż. Widać w kampaniach politycznych wszelkie chwyty są dozwolone. Także te poniżej pasa.
Gdyby dziennikarz był rzetelny przypomniałby o naprawdę dużych pieniądzach przeznaczanych przez KGHM na sponsoring. Napisałby, kto, kiedy i dlaczego dał 1 mln zł Operze Dolnośląskiej na zaledwie dwa (!) spektakle „Giocondy”, albo 750 tys. zł organizatorom łódzkiego Festiwalu Czterech Kultur. Mógłby też przypomnieć, ile kosztowało w przeszłości KGHM wspieranie wybranych gazet (np. „Trybuny”, „Przeglądu”, „Wprost”, „Tygodnika Solidarność”). To były miliony w skali roku…
Ale dajmy już spokój. „Odpierać twierdzenia dziennikarzy to tyle, co pociągać diabła za ogon albo usiłować przekrzyczeć rozzłoszczone babsko”. Wiecie kto to powiedział? Facet z mojej branży i wybitny rosyjski dramaturg Antoni Czechow. Od jego śmierci minęło ponad sto lat. I co się zmieniło? Nic.
„Nie martw się. Uwierz w rozsądek ludzi i w to, co mówił Jean Paul Sartre: „Kto ma przeciwko sobie głupców, zasługuje na uznanie”” – usłyszałem po wszystkich tych zawieruchach od znajomego. Może i jest to pocieszające, ale nie wiem czy sprawdza się w praktyce. Jest wiele przykładów, że w życiu bywa inaczej. Skoro jednak mnożę już tu cytaty, to przypomniał mi się inny. Ten z Wojciecha Młynarskiego, który w moim pokoleniu znają chyba wszyscy: „Niejedną jeszcze paranoję przetrzymać przyjdzie robiąc swoje. Kochani, róbmy swoje, żeby było na co wyjść!”.
No właśnie. Róbmy swoje…