Dwie części naszego Towarzystwa, Alfa i Beta, wybrały się na premierowy pokaz scenicznego protestu „Czy pan to będzie czytał na stałe?” w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Nazajutrz Alfa nie mogła się podnieść. Beta ledwie stała na nogach, ale miała na tyle sił, by zadzwonić po Gammę i Deltę, które przybyły natychmiast z polopiryną oraz relanium. Troskliwie pochyliły się nad łożem boleści, w którym dygotały Alfa i Beta.
- Byłam, widziałam, ledwo żyję - szeptała Alfa zbielałymi usty, kurczowo trzymając dłoń Bety i z trudem łykając medykamenty. Potem chrypiała coś jeszcze do ucha Delty. Gamma zmieniała tymczasem kompres na spoconym czole Bety, która tępo patrzyła w sufit.
- Ale czego chcesz? - pochyloną Deltę rozbolały plecy, wyrwała się z uścisku Alfy i siadła w fotelu. - Teatr ma prawo być publicystyczny, liczy się kontekst wypowiedzi, ważne żeby było na czasie, odpowiadało na palące problemy, podtrzymywało zainteresowanie protestem etc. Ładne fikołki na scenie to za mało.
- Ty sobie ironizujesz, a tu jest problem - Alfa z każdym słowem odzyskiwała głos i siły. - Ja nie chcę o tym pisać felietonu. Cała sala klaszcze, na fb i w mediach nikt się nawet nie zająknie, że nazywa się spektaklem coś, co powstaje w kilka dni, w czym aktorzy czytają tekst z kartek i ma się wrażenie, że czytają go w ogóle pierwszy raz. Tylko, że: wybitne, ważne, głos teatru „w sprawie”! Czy to jest, przepraszam, wasz głos w sprawie? - Gamma i Delta schowały się głębiej w fotele. - Bo może by jednak należało napisać - ciągnęła Alfa - że to jest głos autorów tego wydarzenia „w sprawie”, a nie głos teatru...
- No to dlatego właśnie napiszmy o tym felieton! - obudziła się Beta.
- Ale o czym? - zaperzyła się Alfa, podnosząc się z rozwianym włosem z pościeli. - Że większości na sali się widocznie podobało, a my się znowu czepiamy, bo dla nas teatr, także teatr publicystyczny, to coś więcej niż aktorzy dukający frazy ściągnięte z Internetu? Że nawet jeśli dla niektórych cienka jest granica między spektaklem a skleconym na poczekaniu dramatyzowanym protestem, to jednak jakaś jest i pierwszy jest pierwszym, a drugi drugim? Że uczciwie by było odpowiednie dać rzeczy słowo? Przecież powiedzą, że znowu się czepiamy, bo nikt o nas nie pisze, jesteśmy starzy i boimy się, że młodzi nas wygryzą…
- To napiszmy chociaż o konieczności zachowania w teatrze podstawowych standardów. O tekście czytanym z kartki… - próbowała Gamma.
- Powiedzą: work-in-progress! - Delta machnęła ręką.
- No to może, że tekst niedbały, powtarzalny, chaos, stękanie?
- Żywy język aktorów, taka koncepcja, TAK MA BYĆ! - warknęła Alfa i znów się położyła.
- No to podkreślimy, że to koniunkturalność, niby protest z misją pod hasłem: „teatr nie jest produktem”, a przecież produkt jak się patrzy, tak wyraźnie wpisujący się w aktualną potrzebę rynku, na fali, na czasie, tylko opakować ładnie i sprzedawać, a wcześniej nalepić etykietkę "Made in China"! - Gamma dostała wypieków i aż podskakiwała w fotelu.
- Łooo, nawet nie próbuj w tę stronę, jeśli Ci życie miłe – hamowała ją Alfa. - Okrzykną nas zawistnymi Polaczkami, co to w szczerość uczuć nigdy nie wierzą i wszędzie tylko spisek węszą… Że zazdrościmy pomysłu, tempa, dynamiki, emocji, skuteczności…
- Czekajcie, to ja coś zacznę, coś od siebie napiszę, nie będę się migać - Beta odetchnęła głęboko, siadła prosto, podpierając się poduszką, i zamknęła oczy. - Magda Piekarska relacjonuje premierę w "Gazecie Wyborczej Wrocław", pisząc: "W publiczności spektakl zamiast ochoty na debatę wzbudził rewolucyjne nastroje. - Podoba mi się, jest jak w '68 - mówi starsza kobieta. - To co, idziemy na urząd marszałkowski?"… Kochani rewolucjoniści, czy wy naprawdę macie poczucie, że walczycie o to samo co 'komandosi' z marca '68? Wy nie walczycie o wolność, bez której nie ma chleba. Wy tę wolność macie. Macie wolność pokazania marszałkowi przyspawanego do stołka marszałka, obśmiania go, a on wam wręczy kwiaty i podziękuje. Macie wolność pójścia na urząd i żaden 'aktyw robotniczy' was nie spałuje, bo przecież nie urządzacie manifestacji, tylko happening, bo - Karol Marks miał rację - jeśli coś się powtarza, to tylko jako farsa. Wy, kochani, walczycie o utrzymanie 'swojego zakładu - swojego honoru i dumy', świątyni sztuki - teatru. Walczycie do krwi ostatniej, choć jego byt wydaje się tak samo zagrożony, jak suwerenność Polski pod rządami zdrajcy Tuska. Utrzymujecie, że gdy on zniknie, zniknie w Polsce kultura… - Beta zerwała się, wygrzebała z teczki stronicę pergaminu, kałamarz i pióro kruka (tylko takim pisze prawdziwy kontrrewolucjonista) i zaczęła notować.
- Tak - dopingowała go Delta - i jeszcze a propos marszałka, że – jak mi wiadomo – pierwszy raz był w teatrze, więc może wypadałoby mu właśnie teatr pokazać. Najwłaściwszą odpowiedzią artystów na zakusy władzy byłoby artystycznie świetne przedstawienie, pokaz sił i środków teatru, demonstracja kunsztu, uczciwości i siły sztuki. Tymczasem powstał Kmiecik i to upewni władze, że śpiewać każdy może. Być może to ostatnia okazja edukowania urzędu poprzez sztukę, a tu klops, zaprzepaszczona. A jak już o kontrargumentach mowa, to pewnie usłyszymy też, że to co pokazywane na scenie musi być żywe, żeby sztukę zbliżyć do ludzi, żeby pan Kazik wiedział, że i on ma w domu sztukę wysoką, kiedy żona wywali wiosną wszystko z szafek i regałów celem porządków, wyrzekając do tego w długiej improwizacji na oszustów z rządu i zarządu etc.
Dyskusja trwała jeszcze długie minuty, Delta donosiła kolejne liściaste herbaty i parzone kawy wraz z plackiem drożdżowym, póki Gamma przytomnie nie zauważyła:
- No ale coś napisać trzeba, bo już wtorek. Nie róbmy drugiej przerwy poświątecznej. Sprawa nie jest łatwa, wiedziałyśmy, że będziemy w mniejszości, ale jak się już podjęłyśmy, to odwrotu nie ma.
- To piszcie beze mnie - Alfa odwróciła się do ściany. - Dla mnie to rozpaczliwe krzyczenie w próżnię, ja potrzebuję od tego odpocząć. Zresztą nie moja kolej na felieton.
- A czyja kolej?
- Jacka.
- To niech się Jacek męczy.
Towarzystwo Kontrrewolucyjne