środa, 28 maja 2014

Turcy się dziwią


Na warsztatach w Antalyi, razem z Pawłem Palcatem, opowiadamy o naszym legnickim doświadczeniu, o „Teatrze, którego Sceną jest Miasto, o graniu w tzw. ruinach, o walce z lokalną władzą o zdegradowane przestrzenie i widzę zdziwienie na twarzach uczestników, a raczej uczestniczek,  bo przyszły same kobiety (skąd my to znamy? Z Polski!).

Po pierwsze: w Antalyi nie ma ruin, to współczesne, na wskroś nowoczesne miasto, nastawione na turystykę i rozrywkę. Są tu ślady przeszłości, brama cesarza Hadriana, stare miasto, jest i jedna „ruina”, którą Gosia Bulanda wypatrzyła już w grudniu, kiedy byliśmy tu z wizytą dokumentacyjną. To stary,  olbrzymi dom ormiańskiego kupca z zachowanym w części umeblowaniem, ze sporym ogrodem. Idealna „ruina” wg legnickiego modelu. Na sprzedaż za milion euro (albo dwa), nie pamiętamy, a ogłoszenie zniknęło z frontu domu.

Po drugie: takie spory  artystyczne i społeczne, jakie toczymy z lokalną władzą w Legnicy,  byłyby w Turcji nie do pomyślenia. Tutaj większość życia społecznego i kulturalnego podporządkowane jest władzy, prezydent Krzakowski czułby się tu  świetnie. Państwowe teatry mają swoją centralną dyrekcję w Ankarze, teatr w Antalyi musi dostać zgodę na wszelkie swoje działania. Na wczorajszym „Łemko” gościł lokalny valik (mniej więcej odpowiednik naszego wojewody). Przybył w otoczeniu ochraniarzy, którzy nerwowo zareagowali na strzały (z broni hukowej) jakie Ukrainka – Kasia Dworak i Ukrainiec – Grześ Wojdon – oddają w spektaklu. Na brawach fotografowie rzucili się robić zdjęcia nie aktorom, ale pierwszemu rzędowi, gdzie siedział valik i goście…To akurat znamy z Polski.

Już pisałem na facebooku, że spektakl został bardzo dobrze przyjęty, mimo, że nie jest najłatwiejszy w odbiorze, widzowie muszą cały czas podążać za akcją i za napisami, których nie jest mało. Mówiono nam o wielkiej sile spektaklu, o mocy, o świetnej muzyce wykonywanej na żywo, zazdrościli nam tańców i dziwili się, że w Polsce tańce ludowe to skansen, nikt właściwie ich nie tańczy. Opowiadali nam o swojej wielonarodowej historii i konfrontowali ją z naszą opowieścią.

Kiedy na warsztatach opowiadałem o teatrze, który zmienia świat dostałem brawa. Myślę, ze w każdym świecie, nawet tak scentralizowanym jak Turcja, jest tęsknota za wolnością, za swoboda. 31 maja i 1 czerwca w większych miastach w Turcji planowane są przez opozycję demonstracje w rocznicę pacyfikacji okupujących  park Gazi. Byli wtedy zabici i ranni. W sobotę lecimy do Mardinu, w niedzielę mamy tam montaż. Mardin to wschodnia, azjatycka Turcja. Nie sądzę, żeby nas dogoniły tam demonstracje. Poza wszystkim widać, że teatr to rzecz w Turcji mocno niszowa, w milionowej Antalyi są raptem dwa teatry, w milionowym Mardinie ani jednego.


W poniedziałek doszła nas tu wieść o śmierci kina i domu kultury Kolejarz, który czeka planowane wyburzenie. W następnym wpisie napiszę wiec o tym jak prezydent Krzakowski stara się w wyburzaniu Legnicy doścignąć - a nawet prześcignąć - sekretarza Gomułkę.  

wtorek, 13 maja 2014

Przystanek Wschód - Zachód


Taką perspektywę widziałbym dla przyszłości Legnicy – budowanie wizerunku miasta miasta wielonarodowgo, wielokulturowego, jednocześnie będącego łącznikiem między Wschodem i Zachodem. Nie ma lepszego miasta, które mogłoby pełnić taka rolę. Dzieje Legnicy są esencją dziejów całego Śląska, modelem losów naszej części Europy. Założona przed niemal tysiącem lat, wchodziła najpierw w obręb państwa Piastów – pierwszych królów Polski. W XIV wieku dostała się pod panowanie czeskie, w XVI – pod austriackich Habsburgów. W wyniku wojen śląskich zajął ją wraz z całą dzielnicą Fryderyk Wielki (1744). Aż do 1945 roku była miastem początkowo pruskim, a następnie od 1871 r. niemieckim. Po II wojnie światowej znalazła się w granicach państwa polskiego.

            Mieszkańcami Legnicy byli ludzie najrozmaitszych narodowości, głównie Niemcy, ale także Polacy, Żydzi, Walonowie, Francuzi i Włosi. Do 1675 r. miastem rządzili książęta z polskiej dynastii Piastów. Powojenne miasto, z którego wysiedlono dotychczasowych mieszkańców, zapełniło się międzynarodową mieszanką: obok resztek Niemców zamieszkali Polacy, Francuzi, Włosi, Grecy, Żydzi, Cyganie, Ukraińcy, Łemkowie. Najliczniejszą mniejszością byli jednak Rosjanie i inni obywatele ZSRR, żołnierze i cywile. Wszyscy ci ludzie tworzyli nową Legnicę.

 W 1993 roku wyjechał stąd ostatni radziecki żołnierz. Od 2000 roku, czyli od premiery Ballady o Zakaczawiu, wielonarodową przeszłością miasta zajął się legnicki teatr. W kolejnych latach powstały takie spektakle, jak Wschody i Zachody Miasta (2003) – sceniczny fresk o dziejach miasta w XX wieku z perspektywy teatru, oraz Łemko (2007) – opowieść o uciemiężonym narodzie górali beskidzkich, którzy, wypędzeni z ojczyzny, swój nowy dom znaleźli m.in. w Legnicy i jej okolicach. Są to opowieści, które, wskrzeszając dawny świat, przywracają miastu pamięć i budują jego nową tożsamość. Ale dokonania legnickiej sceny nie ograniczają się do przedstawień „lokalnych”. Powstają tu również takie spektakle, jak Palę Rosję – opowieść syberyjska (2009), gdzie sondując równocześnie przeszłość i teraźniejszość, próbuje się ukazać całe skomplikowanie stosunków polsko-rosyjskich (w 2009 roku spektakl odbył tournee po Rosji, pokazywano go m.in. w Moskwie, Włodzimierzu i miastach Syberii). Teatr jest również organizatorem takich społecznych przedsięwzięć, jak Wielki Zjazd Legniczan, który na kilka dni 2004 roku zgromadził legniczan różnych narodowości, zamieszkujących dziś praktycznie cały świat, oraz „20 lat po” – artystyczno-społeczny projekt, obejmujący spektakl, pokaz filmu, konferencję i rozmaite spotkania, do których pretekstem stała się dwudziesta rocznica wyjścia byłej Armii Radzieckiej z Legnicy i Polski.

Kreowany przez nasz teatr Ośrodek Nowy Świat (w tym celu chcemy zrewitalizować salę teatralną i kamienicę przy ul. Nowy Świat 19), miejsce spotkań młodzieży z krajów związanych swą historią z Legnicą, ma być właśnie takim przystankiem między Wschodem i Zachodem. Wynikające z tego korzyści promocyjne dla naszego miasta byłyby nie do przecenienia. Ale do tego potrzeba odważnych decyzji Ratusza, a nie zaściankowego administrowania miastem.

                                                             


niedziela, 4 maja 2014

Fragment pewnej rozmowy


Pewnie nie wszyscy czytelnicy mojego blogu studiują branżowe portale teatralne, w tym najlepszy z nich, teatralny.pl, gdzie niedawno (23 kwietnia) ukazał się wywiad ze mną (pt. „Tęsknię za walką”), który przeprowadziła Jolanta Kowalska. Ponieważ mówią tam o Legnicy nie tylko teatralnej, o tym, co było i co będzie, przytaczam dla zachęty fragment tej rozmowy.  

Jolanta Kowalska - Ile razy zwalniałeś z pracy prezydenta miasta?

Jacek Głomb - To raczej on mnie zwalniał.

Nie pozostawałeś dłużny zwierzchnikom.

Jak dotąd cztery razy próbowano mnie zwolnić, czyli wszczęto służącą do tego procedurę formalno-prawną.

Ale oddawałeś te policzki władzy.

Oddawałem, bo jeśli się robi teatr ostro komentujący świat, to nie można się uchylać od tematów niewygodnych dla władzy.

W jakich okolicznościach zdarzały ci się konflikty z miejscową władzą?

My nigdy nie chcieliśmy być dworscy. Władza zawsze, a ta wybrana w bezpośrednich wyborach w szczególności, chce sobie podporządkować wszystkie podległe jej instytucje. My chcemy służyć obywatelom, nie władzy, więc mówimy o rzeczach ważnych dla Legnicy. To nie zawsze wzbudzało entuzjazm urzędników. W Balladzie o Zakaczawiu pokazaliśmy zrujnowane miasto. Władza przyszła i powiedziała, że to nie w jest porządku, bo należy promować piękną, nowoczesną i rozwojową Legnicę, a wy nam tu pokazujecie jakieś rudery. Władza też lubi wykorzystywać teatr do własnych celów. Pamiętam taką sytuację, gdy prezydent Tadeusz Krzakowski objął władzę w mieście i jacyś biznesmeni wymyślili, że zrobią koncert charytatywny w teatrze. Prezydent ze swoją zastępczynią też mieli wystąpić z popisem muzycznym. Dałem im salę, usiadłem na balkonie i zobaczyłem zwyczajną hucpę. Uznałem, że takie rzeczy nie powinny mieć miejsca w teatrze. Po tygodniu zadzwoniła do mnie pani wiceprezydent i powiedziała, że chcieliby to powtórzyć. Odmówiłem i oświadczyłem wprost, że nie akceptuję takiej chałtury. To się oczywiście nie spodobało, oni nie mogli zrozumieć, jak mogę zabronić panu prezydentowi „zagrać” na kontrabasie, a pani prezydent robić głupie miny. Od tego momentu zaczęły się napięcia. Pojawiły się zarzuty o mnożeniu kosztów, graniu poza budynkiem, ograniczaniu miejsc na widowni. Oczywiście wszystkie te brednie obaliliśmy, przedstawiając odpowiednie statystyki.

Idea teatru lokalnego nie trafiała do lokalnych władz?

Nie, gdyby ta idea trafiała tu na podatny grunt, to nie zawieszałbym festiwalu „Miasto”. Naszą intencją było odzyskanie dla Legnicy ciekawych, zrujnowanych obiektów poprzez teatr. Temu miał służyć festiwal, który wyprowadziliśmy w przestrzeń miasta. Niestety, władze nie zrobiły nic (i dalej nie robią), by uratować te niszczejące budynki. Teraz kieruję walkę na inne tory i będziemy próbowali „odbić” miasto. Chodzi o to, by listopadowe wybory samorządowe doprowadziły do zmiany obecnej ekipy, bo w Legnicy panuje zastój i marazm. Zaangażowałem się w budowę listy obywatelskiej, która być może sprawi, że „pan od kontrabasu” zakończy pracę w Urzędzie Miasta. Mogę powiedzieć również, że sam nie będę startował w wyborach na prezydenta Legnicy, jak niektórzy sądzą. Uznałem, że to, co robię w teatrze, jest zbyt ważne, by z tego zrezygnować. Będę wspierał jednak konkretnego kandydata i skupioną wokół niego grupę osób.

Czy Jacek Głomb nie za długo siedzi w Legnicy?

Rozważałem różne propozycje z innych miast, jednak uznałem, że coś tutaj udało mi się zbudować. Coś więcej niż teatr. Zbudowałem to krwią, potem i łzami. I pewnego dnia mam to oddać komuś przypadkowemu, który to zniszczy? Albo jakiejś władzy, która wreszcie będzie mogła sprawić sobie teatr z Wesołą wdówką? Nie, jestem uparty. Jeśli ktoś mnie wreszcie zechce wywalić, to mnie wywali. Mam kontrakt do roku 2017 i nie zamierzam odchodzić.

A jak z polityką? Nie masz już żadnych planów?

Ja nie odróżniam polityki od działalności społecznej. Polityka jest formą służby publicznej. Jeśli chce się naprawiać świat, to trzeba mieć odpowiednie narzędzia. Teatrem oczywiście też da się wiele zmienić, ale by robić to w szerszej skali, potrzeba innych środków. Stąd mój pomysł, by zmienić władzę w mieście. Oczywiście, nie mogę przewidzieć, jaki będzie tego rezultat. Nie zamierzam jednak porzucać Legnicy. Udało nam się stworzyć tutaj wyjątkowy świat i nie mogę pozwolić, by ktoś to zniszczył.