wtorek, 18 lutego 2014

Do Marka Fiedora słów kilka


Marku,
papier wszystko przyjmie i tak tylko mogę rozumieć ten fragment Twojego wywiadu „Teatr nie jest barykadą”, pomieszczonego ostatnio na portalu teatralny.pl, w którym odnosisz się naszego Manifestu Kontrrewolucyjnego i Teatru Opowieści. 

Zastanawiałem się, czy reagować na tę zaczepkę. Myślę jednak, że jestem winny to wszystkim, którzy stworzyli w latach 90-tych drużynę Modrzejewskiej w Legnicy. W wywiadzie mówisz takie między innymi słowa:   „Jacek (…) dał się chyba trochę ponieść emocjom. Przecież sam był przez wiele lat beneficjentem tego systemu, który windował Legnicę jako progresywną alternatywę dla zacofanych teatrów stołecznych. I sam dobrze wie, że mechanizm „giełdy” nie działa sprawiedliwie – w pewnym momencie zagarnia i winduje na „top” wszystko bez różnicy: i to, co wielkie, i to, co średnie. Działa jakiś owczy pęd i wszyscy się zachwycają. A potem moda mija i obiektem „lansu” stają się inni. (…)  Jacek zaczął się zżymać, widząc że metka „Made in Legnica” już nie gwarantuje rankingowego sukcesu i chyba niepotrzebnie starał się ubrać swoją złość w koncept programowy”.

Powiedzieć, że to wszystko nieprawda,  to mało powiedzieć.  Legnica nie była beneficjentem żadnego systemu,  bo też w połowie lat 90-tych nie było żadnego takiego systemu. Nigdy nie ustawialiśmy się w kontrze do „zacofanych teatrów warszawskich” i tak nas nie opisywano. Robiliśmy swoje. Siedem lat ciężko pracowaliśmy na naszą markę robiąc spektakle, o których mało kto wiedział. Dopiero „Ballada o Zakaczawiu” na jesieni 2000 roku przyniosła nam ogólnopolski rozgłos. Nie byliśmy produktem giełdy, bo giełdy wtedy jeszcze nie było. Nie było teatralnych spółdzielni, Krytyki Politycznej, Instytutu Teatralnego, festiwalomanii, dramaturgów na etacie  i wszystkich innych zmór polskiego teatru.  To wszystko zaczęło się dużo, dużo później.

Rozumiem, że nie cierpisz manifestów, ale to chyba nie zabiera innym prawa do ich tworzenia, a sugestia, że nasz powstał z kompleksów i niedowartościowania,  jest tak samo fałszywa jak to, że ogłoszony wczoraj program gospodarczy PiS jest ratunkiem dla Polski. Przykro mi też trochę osobiście, bo zaprawdę myślałem, że o mojej inteligencji masz trochę lepsze zdanie. Ale cóż, udowadnianie, że nie jestem wielbłądem, to moja specjalność, tak w życiu artystycznym, jak i społecznym.

Pozdrawiam przyjacielsko 
Jacek