niedziela, 6 listopada 2011

Nie ma Ludwika

Esemes sprzed kilkunastu minut; „Nasz Ludwik Gadzicki, po rozległym zawale serca, zmarł dziś rano w szpitalu. Straciliśmy najwierniejszego przyjaciela Teatru – w żalu Grażyna”. Ludwik. Nasz Ludwik. Nasz Profesor. Chorował ostatnio poważanie, ale zawsze do nas wracał. Dzielnie pokonywał wszystkie przypadki. Wracał do nas. Do legnickiego teatru w którym oglądał chyba z półtora tysiąca spektakli. Ludwik z swym brulionem w którym notował swoje nieśmiertelne „memuary”. Ludwik z programem teatralnym zbierający podpisy twórców, aktorów. Ludwik z „Tygodnikiem Powszechnym”, którego wielkie czasy minęły, ale któremu pozostawał wierny. Bo on był stamtąd, z „Jagiellonki”, z Alma Mater, z Gołębiej, ale był też mocno nasz, legnicki, lubiński, „miedziowy”.

Przez lata uczył polskiego w technikum górniczym w Lubinie. A raczej nie uczył tylko wychowywał przyszłych górników (i nie tylko górników…). Poprzez wizyty na spektaklach teatralnych (zawsze i tylko wieczornych, nigdy w ramach lekcji) namawiał ich do uczestniczenia w kulturze. I potem często wracali do teatru. Już jako dorośli. Miał swoich uczniów wszędzie, na całym świecie. Wychował księży i bramkarzy, marynarzy i sztygarów. Jego benefisy i spotkania rocznicowe w legnickim teatrze przeszły do legendy. W czasie jednego z nich, którego głównym akcentem był spektakl „Sami” Kasi Dworak i Pawła Wolaka, wystąpił na scenie. Kochał scenę i kochał aktorów. Wręczane kwiaty i czekoladki były nieodłącznym atrybutem każdego spektaklu na którym był. I przemowy. Lubił i umiał przemawiać. Pisał piękne wiersze, na wydanie tomiku dogadaliśmy się w październiku….

To się musiało kiedyś stać, ale jak się stało to jest tak cholernie żal. „ On zawsze będzie w nas, jego śmiech na spektaklu i jego staromodne szelki”, napisała w esemesie Gosia Bulanda.
On zawsze będzie ze mną. Nie lubię wielkich słów bo często je nadużywamy. Ale mam absolutną pewność, że Ludwik Gadzicki był Największym na Świecie Przyjacielem Teatru. Teatru w ogóle, ale przede wszystkim naszego, legnickiego. I nie będzie takiego drugiego. Bo są ludzie niezastąpieni. I Ludwik w tej przyjaźni był niezastąpiony. Nie ma Ludwika. Jest żal, cholerny żal.