czwartek, 17 listopada 2011

Pieniądz jest bezwonny

Tak piszą w mądrych książkach. Ponoć pieniądze wymyślili Fenicjanie. Ci wynalazcy mieli łatwo, wymyślili raz i już tak zostało. Żadna sztuka. Jako szef instytucji, która nie może bez nich istnieć muszę ciągle je… wynajdować! Ostatnio odczuwam wyraźnie, że jest z tym coraz trudniej. Problem w tym, że nie wiem dlaczego, bo pieniądze są. Dla innych.

Sprawa jest poważna. Na ostatniej sesji dolnośląskiego sejmiku radni uchwalili dodatkową dotację w wysokości 525 tysięcy złotych dla 13 dolnośląskich instytucji kultury na ostatni kwartał tego roku. Niby niewiele, ale jednak. Wymieniona kwota to bowiem coś w rodzaju zaliczki pod przyszłoroczne płace, czyli tak naprawdę mowa już o 2,1 mln zł. Co więcej, właśnie taką kwotę zapisano do wieloletniej (2012 – 2025) prognozy finansowej województwa, a zatem oznacza to blisko 30 milionów złotych, które trafią – albo nie trafią – w tych latach do kieszeni najgorzej zarabiających pracowników dolnośląskiej kultury.

I właśnie na tej sesji okazało się, że trzy marszałkowskie instytucje kultury nie dostaną ani grosza z tej puli. Mój teatr znalazł się na tej krótkiej liście pominiętych. I naprawdę nie wiem dlaczego. Najniższa pensja w mojej firmie wynosi 1550 zł. Mimo bezrobocia, które ponoć w Legnicy ponownie wzrosło, z trudem udaje nam się znajdywać nowych pracowników do teatru. Tak „atrakcyjne” są warunki płacowe, które możemy im zaproponować. Wiem też, że większość mojej drużyny pracuje tylko dlatego, że lubi pracę. Nawet jeśli nie mogę im tego zrekompensować zarobkami.

Dlaczego tak się stało? Odpowiedzi, które dostaję od marszałkowskich urzędników są zaskakujące. Usłyszałem, że… za dużo zarabiamy, a inni mają gorzej! Trudno zweryfikować obliczenia, które stoją u źródeł takiego stanowiska. Być może u źródeł takich statystyk jest to, że nasze obliczenia są rzetelne. Kilka lat temu zrezygnowaliśmy bowiem z regulaminowych comiesięcznych premii włączając przeznaczone na to pieniądze w wynagrodzenia. Być może jesteśmy jedyni, którzy to zrobili, a inni nie wykazali tak wypłacanych pieniędzy jako trwałych składników płacy. Być może, jako mały teatr z kilkunastoosobowym zespołem aktorskim, za dużo… pracujemy! U mnie aktorzy nie siedzą bezczynnie na gołych i niskich pensjach, jak ma to miejsce gdzie indziej. A taka sytuacja statystycznie może istotnie wpływać na obliczenie średniej wynagrodzenia. Taka interpretacja byłaby najgorsza z możliwych. Oznaczałaby w istocie powrót do peerelowskiej zasady „czy się stoi, czy się leży”.

Media podpowiadają mi inną wersję wydarzeń. Że za wszystkim stoi polityka. Wiem, że nie jestem ulubieńcem SLD-owskiego prezydenta Legnicy, naszego drugiego współorganizatora. Wiem też, że decyzyjny w tej sprawie dolnośląski wicemarszałek należy do tej samej co prezydent politycznej opcji. Podpowiadacze mówią, że to forma nacisku na mnie osobiście, bym zrezygnował z prowadzenia legnickiego teatru! Że jest tak, jak kiedyś pisał w Wyborczej Mariusz Urbanek, że źródłem problemów naszego teatru jest słynne „bo ja cię, k… a nie lubię”. Wiem też, że szef legnickich struktur SLD głośno fetował tę krzywdzącą nas decyzję. Na tyle głośno, że dowiedziałem się o tym… Jednak jest też prawdą, że wyjaśnienie tej krzywdzącej nas decyzji i interwencję publicznie obiecał sejmikowy radny z tej samej formacji. Tej samej, ale – i to nie tylko pokoleniowo – zupełnie innej (z tego też powodu równie nie lubiany w legnickim ratuszu, który robi co może, by zaszkodzić temu młodemu politykowi).

Mam jednak żal także do prezydenta, że jako drugi z naszych organizatorów nie upomniał się u marszałka o pieniądze dla teatru. Chociaż tyle. Przecież to dzięki mojemu uporowi ( i – o paradoksie – przyjaznemu nam wicemarszałkowi z PiS) cztery lata temu staliśmy się instytucją finansowaną głównie przez marszałka. Budżet Legnicy oszczędza od tego momentu na nas 1,5 mln zł rocznie. O zwiększeniu teatralnej dotacji z ratusza (dzisiaj to jest 1,5 mln zł rocznie) nie słychać - mimo odczuwalnego przez wszystkich wzrostu kosztów życia, a dla nas funkcjonowania. A przecież, jak pisał przed laty nieoceniony Stanisław Jerzy Lec, „Pieniądz jest bezwonny, ale się ulatnia”. Pozostaje mi wierzyć, że w tym przypadku nie ma też barwy. Politycznej.


Tak podzielono dotację na IV kwartał 2011 (po pomnożeniu przez cztery, to także przyrost dotacji na rok 2012 i następne lata):
• Teatr Polski we Wrocławiu - 54 414 zł;
• Wrocławski Teatr Pantomimy – 45 968 zł;
• Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu – 10 465 zł;
• Opera Wrocławska we Wrocławiu – 58 265 zł;
• Filharmonia Dolnośląska w Jeleniej Górze – 18 713 zł;
• Filharmonia Sudecka w Wałbrzychu – 69 078 zł;
• Ośrodek Kultury i Sztuki we Wrocławiu – 727 zł;
• Dolnośląska Biblioteka Publiczna we Wrocławiu – 92 112 zł;
• Muzeum Narodowe we Wrocławiu – 60 318 zł;
• Muzeum Karkonoskie w Jeleniej Górze – 29 323 zł;
• Muzeum Poczty i Telekomunikacji we Wrocławiu – 29 216 zł;
• Muzeum Gross-Rosen w Rogoźnicy – 57 494 zł;
• Muzeum Sportu i Turystyki w Karpaczu – 2 907