Kiedy wracałem parę dni temu z Łodzi, ze spotkania z reżyserem „Iwanowa”, jednej z naszych najbliższych premier, Linasem M. Zaikauskasem (napiszę o nim i rożnych kontekstach z nim związanych kiedyś osobno) w naszym służbowym peugeocie combi „stuknęło” 400 tys. km. „To tak jakbyśmy 10 razy okrążyli kulę ziemską”, rzekł prowadzący auto Paweł, a ja uśmiechnąłem się wspominając moje podróże.
Kiedy w 1994 roku zostałem dyrektorem teatru w Legnicy nasz imponujący transportowy tabor składał się z poloneza, poloneza-trucka, nysy i chyba stara (albo już był on sprzedany). Dwa lata później z szefem „Kyczery”, Jurkiem Starzyńskim pojechaliśmy do Monachium na jakieś sympozjum ukraińskie i wtedy Jurek nieśmiało zaproponował, żebyśmy może nie podjeżdżali owym polonezem pod hotel, który „postawili” nam organizatorzy bo będzie siara….Rzeczywiście, zauważyłem, że budziliśmy na ulicach Monachium zadziwienie i te, a także inne przeżycia skłoniły mnie do zakupienia dla teatru, chyba w 1997 r, opla-astry.
Na tamte czasy był to prawie wypas i jak parkowaliśmy pod Starym Ratuszem widziałem zazdrosne twarze kolegów z innych instytucji, był nawet jakiś donosik do wojewody Maraszka, że dyrektor przesadza i kupuje drogie auta…
Parę lat później staliśmy się teatrem miejskim i zaczęły się moje przygody z magistratem, które miały także kontekst transportowy. Jak nastał nam demokratycznie wybrany prezydent Krzakowski zapytałem go o możliwość zakupu nowego auta argumentując, że dużo jeżdżę promując teatr, że opel już wysłużony i daje mi w kość swoimi gabarytami. Tadeusz wtedy zadumał się i odrzekł, że trzeba oszczędzać, że trudna sytuacja więc nie wypada, i co ludzie powiedzą, auto można czasem wynająć, choćby z urzędu miasta etc. Nie był to na pewno przykład znajomości specyfiki podległej miastu instytucji, generalnie więc nie porozumieliśmy się, dlatego postanowiłem już nikogo o nic nie pytać i tak w 2003 roku wzięliśmy w leasing wspomnianego na wstępie peugeota.
To już staruszek, ale te lata wspólnych podróży mocno nas zbliżyły. Pomysły racjonalizatorskie moich pracowników spowodowały, że mam w nim i swoją osobistą lampkę (do czytania i lektury kwitów) oraz gniazdko (do laptopa i telefonu komórkowego). I dlatego choć rozsądek podpowiada, że już czas na zmiany serce na to nie pozwala. Gdy zapytałem Pawła ile jeszcze nim pojeździmy dopowiedział: „Jakieś 100 tys. kilometrów jak będziemy o niego dbali”. 13 razy dookoła ziemi? To pięknie brzmi.