poniedziałek, 10 września 2012

Łzy w teatrze


8 września 2012 r. przejdzie do historii legnickiego teatru.
Ale po kolei. Jakiś czas temu,  dobre parę lat temu, Krystian Lupa w  wywiadzie orzekł, że katharsis we współczesnym teatrze można osiągnąć tylko przez  śmiech, że wzruszenie jest niemożliwe, że dzisiejszy teatr jest pozbawiony emocji wzruszenia i musimy się śmiać, śmiqć ile sił, i to – pokrótce – świadczy o skuteczności spektaklu.

Mocno mnie to zdziwiło, bo od śmiechu jest niedaleko do rechotu, ale mistrz to mistrz. Krystian przez jakiś czas był także moim dziekanem na PWST w Krakowie i jak było nie posłuchać? Aż pewnego dnia rechot zalał na dobre polski teatr i już nie było z czego zbierać. Śmiano się zawsze i wszędzie, a jakieś tam wzruszenie traktowano jako odprysk starego świata, serialową pochodna.
I wtedy po prostu krew mnie zalała. Jaka serialowa pochodna, jaki stary świat?  Ludzie ,śmiali się i płakali w teatrze od setek lat, dlaczego teraz ma być inaczej, Internet wyklucza łzy? I pomyślałem sobie, że o tę  emocję, o te wzruszenie zawalczę, choćby wszyscy śmiali się ze mnie, że taki płaczliwy jestem.

I przyszedł ten dzień, kiedy wszystko się domknęło.
8 września o godz. 18 w Szymbarku koło Gorlic (na stuprocentowej Łemkowszczyźnie)  rozpoczęliśmy – a właściwie mieliśmy zacząć  – nasz spektakl „Łemko”. Nie zaczęliśmy punktualnie, bo na widownię zbudowaną na 100 widzów przyszło 200 osób i w rezultacie widzowie byli wszędzie – stali, siedzieli na podłodze, i na spektaklowych rekwizytach. To było zupełnie nadzwyczajne. Widzowie płakali, myśmy płakali, i było w tym spektaklu coś nadzwyczajnego, katharsis przez wzruszenie. Takiego stopnia wzruszenia, emocji, nie pamiętam  dotąd, a jestem już jakieś 25 lat w teatrze. Tego samego dnia, o 19, na Scenie na Nowym Świecie, miejscu absolutnie nadzwyczajnym (chodzi o należący do Teatru Modrzejewskiej zespół budynków przy ul. Nowy Świat. Historycznie ta przeszło 100-letnia kamienica ma za sobą karierę lokalu restauracyjnego dla nazistowskich urzędników, siedziby Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów, z prężnie działającym amatorskim teatrem, PRL-owskiego Wojewódzkiego Domu Kultury, dzikiej giełdy pirackich kaset magnetofonowych w pierwszych latach ustrojowej transformacji, wreszcie zaś – jako ruina – przestrzeni legnickiego Hamleta) młodzi ludzie z Ośrodka Nowy Świat, zagrali po raz kolejny „Historię Nowego Świata”, opowieść o tym miejscu, graną prze Polaków, Niemców i Żydów. Wśród widzów była prawie 50, osobowa grupa legnickich Żydów, którzy przyjechali do Legnicy z całej Europy, i z Australii. Po spektaklu, na którym z oczywistych względów nie  byłem, usłyszałem tylko „wzruszyli się na maksa”.

Powie ktoś, to takie proste, płakali bo wspominali i co ma teatr do tego? Otóż ma,  wyzwala emocje, uruchamia wzruszenie, robiąc to w dobrej sprawie. Wszyscy dziś rechotamy w kinie i w teatrze, o wzruszenie walczymy. I walczmy do końca świata. Nie ma szlachetnego teatru bez wzruszenia. Jeśli ryczymy to znaczy, że odbieramy, To absolutnie najbardziej fantastyczne.
Dlatego nie bójmy się łez. One mogą zbawić świat.