8 września 2012 r. przejdzie do historii legnickiego
teatru.
Ale po kolei. Jakiś czas temu, dobre parę lat temu, Krystian Lupa w wywiadzie orzekł, że katharsis we
współczesnym teatrze można osiągnąć tylko przez
śmiech, że wzruszenie jest niemożliwe, że dzisiejszy teatr jest
pozbawiony emocji wzruszenia i musimy się śmiać, śmiqć ile sił, i to – pokrótce
– świadczy o skuteczności spektaklu.
Mocno mnie to zdziwiło, bo od śmiechu jest niedaleko
do rechotu, ale mistrz to mistrz. Krystian przez jakiś czas był także moim
dziekanem na PWST w Krakowie i jak było nie posłuchać? Aż pewnego dnia rechot
zalał na dobre polski teatr i już nie było z czego zbierać. Śmiano się zawsze i
wszędzie, a jakieś tam wzruszenie traktowano jako odprysk starego świata,
serialową pochodna.
I wtedy po prostu krew mnie zalała. Jaka serialowa
pochodna, jaki stary świat? Ludzie
,śmiali się i płakali w teatrze od setek lat, dlaczego teraz ma być inaczej,
Internet wyklucza łzy? I pomyślałem sobie, że o tę emocję, o te wzruszenie zawalczę, choćby
wszyscy śmiali się ze mnie, że taki płaczliwy jestem.
I przyszedł ten dzień, kiedy wszystko się domknęło.
8 września o godz. 18 w Szymbarku koło Gorlic (na
stuprocentowej Łemkowszczyźnie) rozpoczęliśmy – a właściwie mieliśmy
zacząć – nasz spektakl „Łemko”. Nie
zaczęliśmy punktualnie, bo na widownię zbudowaną na 100 widzów przyszło 200
osób i w rezultacie widzowie byli wszędzie – stali, siedzieli na podłodze, i na
spektaklowych rekwizytach. To było zupełnie nadzwyczajne. Widzowie płakali,
myśmy płakali, i było w tym spektaklu coś nadzwyczajnego, katharsis przez
wzruszenie. Takiego stopnia wzruszenia, emocji, nie pamiętam dotąd, a jestem już jakieś 25 lat w teatrze.
Tego samego dnia, o 19, na Scenie na Nowym Świecie, miejscu absolutnie
nadzwyczajnym (chodzi o należący do Teatru Modrzejewskiej zespół budynków przy
ul. Nowy Świat. Historycznie ta przeszło 100-letnia kamienica ma za sobą
karierę lokalu restauracyjnego dla nazistowskich urzędników, siedziby
Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów, z prężnie działającym amatorskim
teatrem, PRL-owskiego Wojewódzkiego Domu Kultury, dzikiej giełdy pirackich
kaset magnetofonowych w pierwszych latach ustrojowej transformacji, wreszcie
zaś – jako ruina – przestrzeni legnickiego Hamleta)
młodzi ludzie z Ośrodka Nowy Świat, zagrali po raz kolejny „Historię Nowego
Świata”, opowieść o tym miejscu, graną prze Polaków, Niemców i Żydów. Wśród
widzów była prawie 50, osobowa grupa legnickich Żydów, którzy przyjechali do
Legnicy z całej Europy, i z Australii. Po spektaklu, na którym z oczywistych
względów nie byłem, usłyszałem tylko
„wzruszyli się na maksa”.
Powie ktoś, to takie proste, płakali bo wspominali i
co ma teatr do tego? Otóż ma, wyzwala
emocje, uruchamia wzruszenie, robiąc to w dobrej sprawie. Wszyscy dziś
rechotamy w kinie i w teatrze, o wzruszenie walczymy. I walczmy do końca
świata. Nie ma szlachetnego teatru bez wzruszenia. Jeśli ryczymy to znaczy, że
odbieramy, To absolutnie najbardziej fantastyczne.
Dlatego nie bójmy się łez. One mogą zbawić świat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz