Spędziliśmy w Elbasan, stutysięcznym mieście,
położonym między górami, kilka dni. Ściągnęło nas tam doroczne spotkanie
Interactu, sieci teatrów i festiwali, do
której Modrzejewska należy, ale także ciekawość tego, bądź co bądź,
egzotycznego świata. Lecz egzotyczny to on bywa na zdjęciach w internecie, na
codzień widać biedę i „wyczyny”
komunistycznych architektów. To niesamowite, co potrafili oni zrobić z tym
dziewiczym światem. Jak go potrafili zniszczyć. W latach 60-tych Chińczycy
zbudowali w Elbasan kombinat metalurgiczny, który teraz popada w ruinę,. Hale
zagracone starymi urządzeniami, popękane ściany – przestrzeń w sam raz dla
legnickiego teatru. Zbieracze wykopują i gromadzą co się da, pod czujnym okiem
swoich „opiekunów”. Za długo nie można tam robić zdjęć….
Nasze spotkanie towarzyszyło międzynarodowemu festiwalowi
SKAMPA (tak najpierw nazywało się Elbasan). Do teatru, odbudowanego po pożarze
ponoć w 5 miesięcy, nie ma biletów, wchodzi kto chce, w czasie spektaklu
dzwonią komórki, ktoś rozmawia „na głośno”, błyskają flesze. W teatrze nie ma
szatni, więc obecność widzów z reklamówkami nie jest rzadka. Piękne. Ludowa
publiczność, jak w teatrze elżbietańskim. Jednocześnie po każdej scenie
„Wieczoru Trzech Króli” Szekspira z Narodowego Teatru w Kosowie słychać gromkie
brawa, na koniec owacja na stojąco, a gdy jeden z aktorów przynosi z kulis
flagę albańską, wymachując nią do
publiczności, owacja po spektaklu przeradza się w narodową manifestację.
Ciekawy spektakl z ciekawego teatru. Wpisany w ich
kulturę i obyczaj, także w części kostiumów. Z pomysłami na budowanie
muzyczności świata – aktorzy „grają” deszcz, tętent konia, burzę.
Po Tiranie, gdzie mamy parę godzin do samolotu,
oprowadza nas Efez, syn Adonisa Filippi, dyrektora festiwalu. Efez studiuje
architekturę, wyraźnie pragnie innego świata, mówi dobrze po angielsku, co w
Albanii wciąż jest rzadkością. Spacerujemy po osławionej dzielnicy dyktatora
(tak o Enverze Hodźy mówią tu wszyscy), tu w willach mieszkali komunistyczni
działacze, kiedyś strzegli ich strażnicy na bramach, teraz wszędzie są tu puby
i knajpki. Współczesna Tirana tańczy na zgliszczach komunizmu?