Kandyduję do Senatu RP, bo jestem gotowy, by podjąć się tej służby. Nie brakuje mi odwagi, determinacji, konsekwencji i uporu, by jasno formułować i wyrażać poglądy. Ci, którzy mnie znają, dobrze o tym wiedzą, nawet gdy krytykują mój nadmiar temperamentu i niewyparzony język. O ważnych sprawach trzeba jednak mówić głośno. Kto milczy, nigdy nie będzie wysłuchany. Aby być skutecznym, kruszyć mury i osiągać założone cele, warto podjąć walkę, a czasami nabić sobie guza. W ostatecznym rachunku to się opłaca.
Wiem to z doświadczenia. Od 17 lat kieruję bowiem legnickim teatrem, który stał się znany, ceniony i nagradzany w całej Polsce, jako artystyczna wizytówka regionu, ale także – a może przede wszystkim - jako miejsce, w którym upominamy się o prawa dla biednych i wykluczonych, o prawdę, że Polska to nadal kraj zapóźnień materialnych, cywilizacyjnych i kulturowych. Niestety, także wielkich różnic między wykształconymi i bogatymi, a biednymi i pozbawionymi szans życiowych. Głośne i uparte przypominanie o tym nie wszystkim się podoba. Trzykrotnie próbowano odwołać mnie z dyrektorskiej funkcji.
Deklaruję jednak zdecydowanie: nie zamierzam być zawodowym senatorem, nie zostawię Teatru Modrzejewskiej. Teatr to moje życie, mój świat i nie wyobrażam sobie innego. Do Senatu startuję nie jako artysta, ale społecznik, który teatru używa jako jedynego dostępnego mu dotychczas sposobu naprawiania świata. Grając w legnickich ruinach na Zakaczawiu, Fabrycznej, Nowym Świecie czy w miejscach społecznie trudnych, jak na betonowych Piekarach, robiliśmy to nie dla kaprysu i kolorytu. Graliśmy i będziemy grać w takich przestrzeniach, by głośno i wyraźnie upominać się te zapomniane i zdegradowane miejsca, by dać szansę na lepsze życie mieszkańcom tych zaklętych rewirów wstydu każdej kolejnej władzy. Senatorski mandat może być skutecznym narzędziem w tej społecznej misji.
Kandyduję do Senatu korzystając z szansy, by stać się pierwszym senatorem w nowej formule jednomandatowych okręgów wyborczych. Chciałbym być pierwszym, o którym mieszkańcy całego Legnicko-Głogowskiego Okręgu Miedziowego, Legnicy i Lubina, Głogowa i Polkowic, Chojnowa, Chocianowa, Przemkowa, Ścinawy i Prochowic, a także innych miejscowości powiatów naszego okręgu, powiedzą wkrótce: „nasz senator Jacek Głomb”. Pamiętając, kto jest ich reprezentantem, kogo mogą i powinni rozliczyć ze składanych obietnic. Dotychczas było inaczej. Nie znam efektów działalności, nie zauważam aktywności naszych lokalnych reprezentantów w Senacie. Czas to zmienić. Chciałbym być lokalnym senatorem, silnie związanym z wyborcami, a w efekcie skutecznym lobbystą spraw ważnych dla mieszkańców regionu. Dlatego zdecydowałem ubiegać się o ten wyjątkowy, bo jedyny w okręgu mandat.
Przecież wiele działań społecznych i kulturalnych z Legnicy i Lubina, Głogowa i Polkowic i innych miejsc naszego okręgu zasługuje na wspieranie i pomoc krajowych instytucji – a nie zawsze tak jest. Nie zawsze organizacje pozarządowe odnajdują się w naszej upolitycznionej do przesady rzeczywistości. Nie zawsze słyszymy głos mniejszości narodowych, a przecież nasz Region to właśnie świat wielonarodowy i wielokulturowy. Od lat jako dyrektor teatru i społecznik wspieram działania Łemków i Ukraińców, mam wśród nich wielu dobrych znajomych. I właśnie Senat jest miejscem w którym poważnie rozmawia się o sprawach mniejszości narodowych.
Jestem bezpartyjnym kandydatem Platformy Obywatelskiej, który z satysfakcją przyjął zaufanie tego politycznego gremium. Wśród działaczy tej partii mam wiele bliskich mi osób. Z europosłem Piotrem Borysem i z posłem Robertem Kropiwnickim łączy mnie od wielu lat przyjaźń. Swoją wieloletnią już działalnością społeczną udowodniłem jednak, że w sprawach ważnych dla kultury i lokalnej społeczności nie kierowałem się uprzedzeniami wynikającymi z politycznych barw i podziałów. Dlatego mogłem liczyć na wsparcie polityków tak różnych, jak: Adam Lipiński z PiS, nieodżałowany Jerzy Szmajdziński z SLD czy Tadeusz Samborski z PSL. W każdym przypadku liczyły się bowiem bardzo konkretne sprawy, a nie poglądy. Dlatego startuję: dla spraw, a nie dla polityki.
Jacek Głomb