niedziela, 20 października 2013

Nie byłem na La Boca


Podróżowanie z teatrem po świecie nauczyło mnie ostrożności w wypowiadaniu się o innych krajach i narodach. Iluż spotkałem domorosłych znawców Rosji. Na Czechach zna się każdy, a znawców angielskich realiów jest więcej niż obywateli Polski. Dlatego o charakterze Argentyny i Argentyńczyków nie powiem nic,  poza tym co już powiedziałem: że z zadziwiająca dynamiką i głębią weszli w naszą opowieść, w „III Furie”. Tak jak napisałem, w piątek było dobrze, a w sobotę i dzisiaj jeszcze lepiej. Dzisiaj zagraliśmy spektakl w obchodzony tu mocno Dzień Matki, wywalczony przez wspomniane w poprzednim wpisie Matki z Placu Majowego. Świętuje się go tu dużo istotniej niż w Polsce, obiadami rodzinnymi itd.  Nie wiem,  czy na naszej widowni dziś były Matki z Placu. Pewnie nie, festiwal FIBA to impreza licencjonowana przez władze Buenos Aires,  za którymi Madres de Plaza , delikatnie mówiąc, nie przepadają. To zresztą nie wykorzystana przez festiwal szansa na pokazanie kontekstu naszego spektaklu. Gdyby doszło do spotkania „naszych” matek ze spektaklu  z najsławniejszymi Matkami na świecie,  odbyłaby się rozmowa, której jeszcze dotąd nie było.

Po dzisiejszym spektaklu Dario Loperfido, szef artystyczny FIBA, rzekł nam, że byliśmy hitem festiwalu. Cieszymy się. Ale poczekamy na pisemne opinie. Natalia (Polka, studentka wiedzy o teatrze i iberystyki w Warszawie), która z ramienia festiwalu się nami kompetentnie i z wdziękiem opiekuje, obiecała nam je zebrać. Rejestrujemy naszą kamerę różne zdarzenia, powstanie z tego film, który pokażemy wszystkim na specjalnym spotkaniu w  Caffe „Modjeska” w drugiej połowie listopada.

A wracając do Argentyny i Argentyńczyków,  uprzedzę pytanie: nie, nie byłem na La Boca. Dla tych co nie pamiętają, La Boca  to najbiedniejsza dzielnica w Buenos, taka, którą straszy się turystów. Jakiś czas temu jej fragmenty pomalowano na kolorowo. I to kolorowo przyciąga turystów, i jeszcze Boca Juniors, i legendarny „boski Diego” – Diego Maradona. Jako specjalista od Zakaczawia powinien od razu po przylocie polecieć na Boca. Nie poleciałem. Dosyć mam biedy w Legnicy, dosyć jej  widzę na Zakaczawiu i Nowym Świecie, żeby dotykać podobnego świata 15 tysięcy kilometrów dalej. Poważne fragmenty Legnicy umierają, z naszym, mieszkańców,  przyzwoleniem. Może to jest pomysł, żeby legnickie władze  przynajmniej pomalowały Zakaczawie i Nowy Świat na kolorowo? Nic by to nie zmieniło, ale byłoby bardziej, że tak powiem,  światowo.


Dziś przed nami jeszcze koktajl na zakończenie festiwalu i noc w klubie tanga. Będzie szał. Jutro wsiadamy do samolotu i z przesiadką we Frankfurcie n/Menem  17 godzin wracamy do Polski. W środę jedziemy na festiwal do Zabrza z „Komedią obozową”, Gramy ją w czwartek, a w dwa dni później w Bolesławcu. W przyszły wtorek ruszają ostatnie próby do „Zabijania Gomułki”, premiera 3 listopada. Trochę się dzieje w naszym teatrze. Bądźcie więc z nami, sercem, duchem i intelektem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz