Poniższa wypowiedź będzie niebawem
w „Znaku”, ale że kanikuła i mało wpisów, więc już teraz odpowiadam na pytanie w
ankiecie podsumowującej ubiegły sezon teatralny.
Nie można
oceniać polskiego (ani żadnego innego) życia teatralnego na podstawie jednego
sezonu. Nie jest on także w stanie budzić moich obaw czy oczekiwań. Myślę o
teatrze jako o procesie – nie tylko w twórczej pracy, ale także w tendencjach
kształtujących się w repertuarach polskich teatrów. Trendów tych nie sposób
podzielić na sezony, mimo że krystalizują się dużo szybciej niż kiedyś.
Czuję – i mam
nadzieję, że to poczucie jest uzasadnione – iż do głosu dochodzi tendencja,
która polega na podważaniu skrajnie postdramatycznej mody teatralnej. Być może
jestem zbyt wielkim optymistą, ale wydaje mi się, że coraz więcej osób domaga
się równouprawnienia różnych form teatru, nie tylko tych zapatrzonych w
polityczny performans, tanią publicystykę, od której tylko bolą zęby. Nie
oznacza to wcale, że widzowie zaczną domagać się teatru literackiego, ale być
może do łask wrócą formy autorskie, oryginalne – teatr lalkowy, muzyczny, teatr
tańca, twory na pograniczu różnych sztuk. Możliwe, że z czasem głód nowości
zacznie zaspokajać odkrywanie na nowo ludzi, którzy działają na polskich
scenach od lat, lub proponowanie im nowych artystycznych wyzwań. Być może
przycichnie też tak krzykliwe zainteresowanie doraźnością i w spektaklach
powrócą tematy uniwersalne.
Są to jednak
tylko pobożne życzenia, które wynikają z obserwacji „zmęczenia materiału”. Coraz częściej takie głosy słyszę od widzów i
od kolegów po fachu. Rzeczywistość – werdykty konkursów, repertuary dużych, ogólnopolskich festiwali – na razie tych życzeń
niestety nie potwierdza.
Pierwsze oznaki
równouprawnienia różnych języków teatralnych widać jednak na płaszczyźnie
organizacyjnej. W tym sezonie podjęto wiele decyzji o przekazaniu teatrów nowym
dyrektorom. Mimo że nie wszystkie uważam za trafne, warto zauważyć, iż duże i
ważne sceny przechodzą w ręce ludzi z różnych stron teatralnego świata.
Obawiam się
natomiast, że środowisku teatralnemu nie jest dane zjednoczyć się w kwestiach
podstawowych, chociażby finansowania i organizacji kultury w kraju. Akcje
podjęte w tym celu często okazują się medialnymi wydmuszkami, a prawdziwy zapał
do naprawiania systemu szybko gaśnie lub rozmywa się w prywatnych animozjach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz