Mój tato, Eugeniusz Głomb, skończył dziś 83 lata. „Niektórzy po lekturze tego wywiadu (załączam na facebooku) dziwili się, że jeszcze żyję”, żartował widocznie dumny, że ktoś z branży o nim pamiętał. Tato całe życie był dziennikarzem, to była jego pasja i jego zawód, który uprawiał z powodzeniem w „Tarnowskich Azotach” i „Gazecie Krakowskiej”. „Tarnowskie Azoty” stworzył od podstaw, zbudował oddział „Krakowskiej” w Tarnowie pracując w jej najlepszych czasach – za redakcji Macieja Szumowskiego. 13 grudnia zamordował te najlepsze czasy, Tato nie przeszedł dziennikarskiej weryfikacji i kiedy przestał pracować dostał w lipcu 1982 r. potwornego wylewu, który podzielił Jego życie na pół. Na szczęście przeżył i mimo różnych przypadłości dzielnie sobie z życiem radzi. Jego świat, koledzy, ulica odchodzą, a oni wciąż z moja Mamą trwają na swym „posterunku”, w moim rodzinnym domu przy ul. Żeromskiego 8 w Tarnowie.
Ten dom zbudował mój dziadek Wincenty, bodajże w 1926 r., biorąc kredyt, na który go było stać bo pracował jako majster na Warsztatach Kolejowych. Zbudował go na ówczesnych obrzeżach miasta, w dzielnicy Strusina, na której jeszcze do niedawne były ubite drogi dopóki cywilizacja III RP (także za sprawą mojego brata, Krzysztofa, który był radnym miejskim) nie przyniosła asfaltu i kostki. Ja wolałem tamte polne drogi, po których ścigałem się w jednoosobowym Wyścigu Pokoju, w którym byłem jednocześnie Szozdą i Moravcem, Hanusikiem i Mytnikiem, ale nigdy radzieckim kolarzem. Może na tym polegał mój ówczesny antykomunizm? Tymi polnymi drogami docierałem po chleb do piekarni Błaszkiewiczów, to była cała wyprawa mimo, że mój dom od piekarni dzieliło raptem kilkaset metrów…Na tych ścieżkach urządzaliśmy wyścigi na kapsle, które załatwialiśmy na rogu, w konsumie, i które strasznie pachniały/śmierdziały piwem i ten zapach został mi do dziś…
O swoich rodzicach często zaczynamy myśleć za późno. W młodości nie ma na to czasu…
Teraz bardzo bardzo często myślę o moim dzielnym Tacie, który bardzo chciał reformować świat, przez co trzy razy wywalali go za partii. O mojej wspaniałej Mamie, która nie zawahała się dać mi dwójki w liceum, bo nie wiedziałem co Zosia z „Pana Tadeusza” zbierała w ogródku…Jestem absolutnie pewien, że zawdzięczam im cały świat, w którym jestem. „Rodzicom, którzy nauczyli mnie czytać”, napisałem w dedykacji przed kilkunastoma laty i jest to absolutna prawda. Tylko tego „czytać” nie trzeba rozumieć wprost. Nie tylko o czytanie książek tu chodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz