Weekend spędziłem w Lubinie. W piątek popołudniowy happening z muzykami z orkiestry dętej promujący „Orkiestrę” – spektakle w cechowni ZG „Lubin”. Mój przyjaciel, emerytowany górnik Jan Marian Bączek namówił swoich kolegów, żeby zagrali dla nas. Przemarsz od CK „Muzy” do Małego Kościoła po raczej pustym mieście („to nic nowego, mówią moi znajomi z Lubina, tylko w galerii jest pełno”). Ksenia Dowhań-Domańska jest w swoim żywiole, rozdaje ulotki, czasem nawet zatrzymując auto, przekonuje ludzi. Promujemy przy okazji Festiwal Teatru Nie-Złego, który zaczyna się w czwartek właśnie premierą „Orkiestry”. „Po robocie” piwo w kawiarni przy Wzgórzu Zamkowym i pogaduchy z muzykami, którzy opowiadają dowcip za dowcipem. Oczywiście o górnikach.
W niedzielę projekcja „Operacji Dunaj” (mojego debiutu filmowego) w Le Cafe czyli dawnym Gwarku w którym legnicki aktor Paweł Wolak (urodzony lubinianin), który towarzyszył mi na projekcji, pił kiedyś swoje pierwsze w życiu piwo. To też znak czasu: ta transformacja Gwarka w Le Cafe… Po projekcji dobra rozmowa z widzami o polskim filmie, o lokalnej polityce i o tym, że trzeba stworzyć w Lubinie miejsce dla sztuki. Jednocześnie momentami atmosfera jak kiedyś w Gwarku czyli jest swojsko. Z Mariolą Kosenko, kreatorką portalu Nasz Lubin i Igorem Kruczkiem, człowiekiem od wszystkiego, gadamy o stworzeniu w Lubinie takiego miejsca jakim była legnicka Scena na Piekarach. O miejscu dla tworzeniu sztuki, a nie tylko jej odtwarzaniu. To bardzo dobry pomysł: wymyślić takie miejsce, zaadaptować je, znaleźć źródła finansowania i przekazać lokalnym stowarzyszeniom, fundacjom, grupom nieformalnym. Żeby obudzić ducha Lubina.
W 2003 roku periodyk Zeszyty Lubińskie opublikował mój tekst dotyczący mojego poglądu na kształtowanie kultury w takich miastach, jak Lubin.
OdpowiedzUsuńSkan artykułu znajduje się na moim fejsbukowym profilu.