środa, 26 września 2012

Babcia


 
Jak się człek starzeje, zaczyna przywoływać duchy przeszłości. I to nie tylko swoje, ale i cudze, jak w łódzkim „Kokolobolo”. Duchy, zjawy, marki. Jak w tym cytacie z mojego Bielatowicza, który to cytat pewnie już na blogu  pomieściłem, ale i tak przypomnę:

 „Jednej złej nocy, po wielu latach, kiedy już ziemia rodzinna usunęła mi się spod stóp, a trąba powietrzna rzuciła daleko od domu, szukałem ucieczki przed bezsennością i powrotu na bezpieczną łódkę, na morzu strachu.
Powrotu do domu rodzinnego, portu nieomylnego, miejsca nie usuwającego się spod stóp, gdy ziemia się obróci. Schronienia przed trąbami powietrznym, trzęsawiskami, błędnymi ogniami, smokami i południcami, chociaż z domowymi duchami i strachami.

Kiedym pogrążony w te rozważania pomyślał, że nijak nie ma powrotu za perłową granicę, ujrzałem – po tylu latach – czarną zmorę z dukatowymi oczyma, jak się wyrajała niezgrabnie z sufitu. Przeszył mnie zimny strach, ale zamiast krzyknąć, uśmiechnąłem się do niej przyjaźnie, bo tylko ona ocalała z dzieciństwa. Ona jedna powróciła.
Coś przecież nie opuszcza człowieka nigdy. Strach.”

Ale też przywołuje się swoje duchy. Niedawno od rodziców z Tarnowa przywiozłem wspomnienie, które mój wujek, Władek Olczyk,  napisał o Pankach Częstochowskich, wsi Jego (a także polowy naszej rodziny)  dzieciństwa. Żył tam  Alojzy Głąb, który - wraz ze swą żoną Eleonorą - osiedlili się w Pankach w 1905 r. „dając początek licznej i wielopokoleniowej rodzinie”. Ale nic nie jest proste, o czym świadczy przypis: „Alojzy Głąb był ostatnim z dynastii bogatych Głąbów. Po nim została tylko bieda. Wolał oddać pół majątku na budowę kościoła – niż wyposażyć własne dzieci”.
 
Alojzy otrzymał koncesję na prowadzenie sklepu i karczmy. Ponieważ Rosjanie wypędzili z Panek Żydów,  Polacy-katolicy mogli się łatwo dorobić…Pradziadek Alojzy nie jest moim bohaterem, dużo bliżej mi do prababki Eleonory, która „lubiła tańczyć, bawić się, otaczać ludźmi z pankowskiej inteligencji, brać życie na wesoło. Była przy tym bardzo stanowcza w prowadzeniu handlu, wymagająca w stosunku do siebie i bez pobłażliwości dla personelu”. Może nie wszystko w moim przypadku się zgadza (np. skłonność do tańców), ale bliskość ideowa jest.

I dlatego pomyślałem, że – że tak powiem - zmienię swoje najbliższe plany artystyczne i  popełnię opowieść o roboczym tytule "Babcia", o babci zlepionej z wszystkich opisanych przez Jerzego Pilcha babć i prababć, i ze wszystkich moich i nie tylko moich, babć i prababć. 
Spektakl dedykowany starszym ludziom,  dla których prawie nikt nie robi teraz teatru.