środa, 5 października 2011

Bardzo zdolne Urbaniątka

Pewnie to znacie, ale warto przypomnieć. Zgodnie z góralską teorią poznania, której nieocenionym propagatorem był ks. Józef Tischner, są trzy prawdy: świento prowda, tyz prowda i gówno prowda. Jej brzydko pachnącą odmianę uprawiają w telewizji, prasie i internecie lubińskie media, które łączy zdecydowanie więcej, niż wspólny adres przy ulicy Tysiąclecia 2. To coś, to całkowite służalstwo i podporządkowanie lokalnej władzy, polityczne zaangażowanie i stronniczość, manipulowanie informacjami i rozpowszechnianie kłamstw.

W stolicy polskiej miedzi za pieniądze podatników transferowane wprost z Ratusza oraz wysysane z podległych mu spółek stworzono medialny kombinat, który jako żywo przypomina fikcyjne Ministerstwo Prawdy z klasyka literatury, jakim jest słynny „Rok 1984” George'a Orwella. Warto zatem przypomnieć, że owa instytucja zajmowała się nieustannym fałszowaniem informacji, a także tworzeniem literatury, filmów i innych produktów medialnych i rozrywkowych, by sprawować całkowitą kontrolę nad umysłami i zachowaniami zniewolonych obywateli.
Dzięki działaniom tego ministerstwa możliwe było ciągłe okłamywanie mieszkańców ponieważ fałszowało ono przede wszystkim wszystkie dowody świadczące o kłamstwach lub pomyłkach Partii i Wielkiego Brata.

Tak właśnie działają lubińska TVL wydająca ostatnio także wielkonakładową, bezpłatną wyborczą gadzinówkę pod nazwą Puls, tak działa portal lubin.pl wydający równie obiektywny dwutygodnik Wiadomości Lubińskie. Jest tylko jeden cel, jaki przyświeca tym mediom. To utrwalanie i poszerzanie niekontrolowanej władzy lubińskiego księcia na Ratuszu i jego pretorian z podległych mu firm i spółek. Z tych mediów nie dowiecie się, że kolejny prezes gminnej spółki, jeden z tych, co finansują kampanie wyborcze lokalnego władcy, skazany został przez sąd za działanie na szkodę kierowanej przez siebie instytucji, nie dowiecie się kto i w jaki sposób transferuje ogromne środki na polityczne kampanie. Nie dowiecie się po prostu prawdy, w zamian otrzymując nachalną propagandę. Doprawdy Jerzy Urban byłby dumny, gdyby wiedział, jak zdolnych ma naśladowców. Mało powiedziane! Bardzo zdolnych, przebijających go zdecydowanie tupetem i bezczelnością.

Przykłady można mnożyć. W trwającej właśnie kampanii wyborczej lubińskie Ministerstwo Prawdy zaangażowało się w 1000 procentach w popieranie naznaczonego przez władcę kandydata do Senatu. Już nie tylko promuje go na wszelkie możliwe sposoby, ale prowadzą wojenną niemal kampanię dyskredytacji każdego, kto ma jakikolwiek związek z Platformą Obywatelską. W tej wojnie – jak to na polu bitwy – cel uświęca stosowane środki. Bo – jak mówił klasyk wojennej propagandy – kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą.

Najświeższym tego przykładem jest najnowszy ( i idę o zakład ostatni) numer wyborczej agitki pod nazwą Puls (nakład 50 tys. egzemplarzy!) wydanej przez TVL. Ta wyborcza ulotka strojąca się w piórka gazety wali prosto w łeb i z grubej rury: NIE dla partii! Publikując przy okazji wyssany z palca sondaż przedstawiający przewidywane wyniki wyborów do Senatu w naszym okręgu. Można by się z niego śmiać do rozpuku, gdyby nie to, że jest jednym wielkim propagandowym fałszerstwem obliczonym na zdezorientowanie wyborców. Oczywiście nie jest przypadkiem, że ów „sondaż” jest dziełem drugiego ramienia Ministerstwa Prawdy, jaką jest „wybitna” pracownia badawcza o nazwie Pressmedial, znana dotychczas jedynie z działalności medialnej (portal lubin.pl, Wiadomości Lubińskie, Telewizja Regionalna).

Machnijmy jednak ręką na prymitywne fałszerstwo jakim jest opublikowany sondaż. Pomyślmy chwilę nad kluczowym dla robienia wody z mózgu hasłem „NIE dla partii”. Przecież w swojej istocie oznacza ono NIE dla demokracji i parlamentaryzmu. Doskonale wie o tym redaktor naczelna tej wyborczej agitki, było nie było, politolog z wykształcenia. Wie, ale tego nie powie, bo następnego dnia straciłaby pracę. Podobnie jak jej koleżanka szefująca dwa pietra wyżej innymi organami lubińskiego Ministerstwa Prawdy.

Hasło „NIE dla partii” jest obłudne. Są jednak przykłady miejsc na świecie, gdzie wdrażane jest z powodzeniem. Tylko czy naprawdę chcielibyście żyć w Korei Północnej, na Kubie, na Białorusi, w Chinach lub w Arabii Saudyjskiej? W Lubinie proponuje się podobny eksperyment, w którym to władza ma wybierać (dobierać) przedstawicieli narodu, a obywatele mają jedynie posłusznie to zaakceptować. Już teraz władza kontroluje tam media. Podobnie jest w krajach, które wymieniłem. Dlatego ja mówię głośne NIE dla takiej, antydemokratycznej praktyki. NIE i już!